XXI Górnośląskie Sympozjum Krajoznawcze
W dniach 22 i 23 kwietnia 2006 r. Górnośląski Krąg Krajoznawców wspólnie z Regionalną Fundacją Turystyki i Krajoznawstwa PTTK w Katowicach zorganizował kolejne XXI Górnośląskie Sympozjum Krajoznawcze, poświęcone tym razem walorom krajoznawczym ziemi lublinieckiej i oleskiej - "spiętych" życiem i działalnością Józefa Lompy. To, że wybraliśmy kolejny fragment pogranicza województwa śląskiego i opolskiego nie jest dziełem przypadku, bowiem tak ziemia lubliniecka jak i oleska zasługują na większe zainteresowanie turystów i krajoznawców.
Tematem wiodącym tego-rocznego sympozjum było życie i działalność zawodowa i polityczna Józefa Lompy, urodzonego w Oleśnie, pracującego przez większą część życia w Lubszy, a zmarłego i pochowanego w Woźnikach. Józef Lompa (1797-1863) był nauczycielem, poetą, pisarzem, folklorystą i działaczem narodowym - jednym z "budzicieli" świadomości narodowej Ślązaków. Urodzony w Oleśnie, niemal całym swoim życiem związał się z ziemią lubliniecką. Po ukończeniu seminarium nauczycielskiego we Wrocławiu (1817), przepracował jako szkolny (kierownik-nauczyciel) w Lubszy ponad 30 lat (1819-1851). Tu, z jego inicjatywy powstała nowa szkoła i mały ogród botaniczny. Lompa przeprowadził remont kościoła, kupił nowy zegar na wieżę, organy i siedem obrazów. Oddając się pasji oświecenia prostego ludu śląskiego i przypomnienia mu jego polskości, opublikował przy tym kilkadziesiąt prac, wśród których znajdowały się podręczniki dla szkół ludowych, liczne broszury o charakterze oświatowym, powiastki dla ludu, artykuły popularyzujące wiedzę praktyczną. Całe życie przekonywał swych ziomków: Musimy świadomi być tego, żeśmy Słowianie, żeśmy miedzy Słowianami Polacy, a między Polakami Ślązacy.
Przez wiele lat, pomimo trudnych warunków życia, godnie reprezentował Śląsk, prowadząc ożywioną korespondencję z przedstawicielami polskiej, niemieckiej i czeskiej nauki oraz literatury. Za działalność narodową zawieszono go ostatecznie w czynnościach nauczyciela - pozbawiając prawa do emerytury, a później nawet i organisty. W 1851 r. przeniósł się z rodziną do Woźnik, gdzie zmarł w nędzy.
Ze względów organizacyjnych i praktycznych ślady życia i działalności Lompy badaliśmy "od końca", czyli miejsca jego śmierci i pochówku, bowiem objazd krajoznawczy prowadził na trasie: Woźniki - Lubliniec - Olesno - Turawa. Oprócz niego istotnym elementem XXI Górnośląskiego Sympozjum Krajoznawczego były prelekcje: w Lublińcu - dr. Macieja Janika, adiunkta na Wydziale Filologiczno-Historycznym Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie o dziedzictwie kulturowym i walorach przyrodniczo-krajobrazowych ziemi lublinieckiej oraz w Oleśnie - kol. Krzysztofa Witkowskiego - o życiu, twórczości i działalności politycznej Józefa Lompy.
Rankiem, w sobotę 22 kwietnia, uczestnicy ruszyli autokarem z katowickiej ul. Andrzeja przez Koziegłowy do Woźnik, gdzie byliśmy umówieni z przedstawicielem burmistrza panem Piotrem Kalinowskim. Po obejrzeniu centrum Woźnik z rynkiem, ratuszem (1859-1862), pomnikiem Józefa Lompy (1957) oraz gotycko-renesansowym kościołem parafialnym Św. Katarzyny, podjechaliśmy na miejscowy cmentarz, gdzie obok drewnianego kościółka Św. Walentego umieszczony jest symboliczny grób Józefa Lompy (nie zachowała się informacja o jego dokładnym pochówku). Obejrzeliśmy szczegółowo drewniany kościółek, zbudowany w 1696 r. w miejscu poprzedniego (współczesne badania skłaniają się ku tezie, że data 1696 jest datą przebudowy XV- lub XVI-wiecznego kościoła). Wśród zachowanych elementów wyposażenia zwróciła naszą uwagę niezwykle ciekawa ambona z cesarskim herbem Habsburgów.
Zanim ruszyliśmy na dalszą trasę zajrzeliśmy na chwilę na nowy cmentarz, gdzie w zbiorowej kwaterze pochowani zostali żołnierze 5 Brygady Strzelców Konnych i 3 Pułku Ułanów Śląskich Krakowskiej Brygady Kawalerii, poległych w bitwie pod Woźnikami 2 września 1939 r.
Właśnie tym poległym żołnierzom poświęcono Pomnik Obrońców Polskiej Granicy na Górze św. Floriana, przy którym zatrzymaliśmy się na chwilę zadumy. Potem przez Ligotę Woźnicką podjechaliśmy na chwilę do starannie odrestaurowanego neobarokowego pałacu w Czarnym Lesie, pełniącego funkcje hotelową. Pałac końca XIX w. był w latach 1914-1920 własnością Kazimierza Niegolewskiego, działacza politycznego z Wielkopolski. W okresie przed plebiscytowym odbywały się w pałacu pierwsze kursy instruktorów harcerskich i ponoć tu w Czarnym Lesie dekret o wybuchu III powstania śląskiego podpisał Wojciech Korfanty.
Z Czarnego Lasu przejechaliśmy do Lubszy, gdzie przez 32 lata uczył Józef Lompa. Szkoła, zbudowana z jego inicjatywy, stoi do dzisiaj, a o działalności Wielkiego Ślązaka informuje stosowna tablica na budynku. W jej pobliżu postawiono w 1931 r. pisarzowi pomnik, zniszczony w 1939 r. i odtworzony w 1997 r. W Lubszy obejrzeliśmy także wnętrze kościoła parafialnego Św. Jakuba Starszego z XV/XVI w., przebudowanego w l. 20. XX w.
Z Lubszy przejechaliśmy do Piasku, by zwiedzić tamtejszy kościół ewangelicki (patrz artykuł) i gnani czasem - przejechaliśmy do Lublińca wysłuchać referatu dr. Macieja Janika, historyka z Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie, współautora przewodnika krajoznawczego "Lubliniec i okolice". Jego wykład dotyczył walorów przyrodniczo-kulturowych ziemi lublinieckiej, a dyskusja jaka się po nim wywiązała - ich wykorzystania w tworzeniu produktu turystycznego.
Ziemia lubliniecka jest częścią Wyżyny Śląskiej, a w związku z tym bezwzględna wysokość terenu w jej obrębie waha się w granicach od 200 do ponad 300 m n.p.m. Nie zobaczymy tu wprawdzie rzeczywistych gór, ale nie brak wokół Lublińca wzniesień, które, wyróżniając się wysokością z otoczenia krajobrazowego, nazwane zostały "górami" lub górkami. Któż z mieszkańców grodu nad Lublinicą nie zna niedalekiej Lipskiej Górki (298 m n.p.m.) czy też sąsiadującej z nią Lubeckiej Górki (285 m n.p.m.), tak pięknie zwieńczonej iglicą kościoła. Najświętszej Marii Panny. Mają swoje "góry" okolice Boronowa (Łysa Góra, Dębowa Góra), Koszęcina (Srocza Góra), Sierakowa (Góra Jeżowska - 289 m n.p.m.). Najwyższe zaś z tych "gór" - występujące we wschodniej części przecinającego region lubliniecki Garbu Woźnic kiego, gdzie dochodzą do wysokości 366 m n.p.m. - to usytuowane w okolicy Lubszy i Woź nik Góra Grójec (365 m n.p.m.), Lubszecka Góra (366 m n.p.m.), Biadaczowa Góra, Florianka (354 m n.p.m.), Coglowa Góra (365 m n.p.m. Na "górach" Banaszkowej, Florianek, Biadaczowej i Sobolej (wszystkie w okolicy Woźnik) znajdowały się w XII w. fortece rodu Drogosławowiczów, trudniącego się rozbójniczym rzemiosłem. Ukrócił te praktyki dopiero Kazimierz Sprawiedliwy około 1170 roku. W czasach nam bliższych woźnickie wzgórza zroszone zostały krwią żołnierzy Krakowskiej Brygady Kawalerii, którzy tutaj 1 IX 1939 r. stawiali zaciekły opór niemieckim dywizjom pancernym.
Tam gdzie góry, tam muszą być i doliny. W ziemi lublinieckiej najciekawsze z nich związa ne są z Obniżeniem Małej Panwi i Obniżeniem Liswarty. Pierwsze sprowadza wysokość bez względną terenu do około 200 m n.p.m., drugie do ok. 220 m n.p.m. Obie doliny pocięte są skośnymi w przebiegu dolinami dopływów, co w sumie daje duże zróżnicowanie powierzchni, ubogacanej przy tym piękną szatą roślinną. Największa z rzek regionu lublinieckiego, rzeka Mała Panew, toczy swe wody w głębokiej dolinie, często wśród wysokich, utworzonych z piasków plejstoceńskich wydm, utrwalonych wiekowym lasem. Meandry, terasy zalewowe i starorzecza składają się na obszar unikatowy pod względem wartości krajoznawczych i przyrodniczych. W dolinie rzeki, na odcinku od Bruśka do Kokotka, występują fragmenty lasów łęgowych i olsów. Oprócz przeważającej w takich drzewostanach olszy, spotykamy tu okazałe stare dęby, lipy, graby, 200-letnie sosny.
W obszarze doliny znajduje się jedyne w tej części Górnego Śląska stanowisko lęgowe orła bielika oraz stanowisko chronionych gatunków flory - widłaka jałowcowego, kopytnika pospolitego, kosaćca syberyjskiego, wawrzynka wilczełyko.
Nie tylko jednak dolina Malej Panwi zachwycić może urodą przyrodniczych właściwości. Pięknem urzeka także dolina Leśnicy - dopływu Malej Panwi. Płynąc naturalnym korytem, rzeka przecina w okoli cach Piłki wysokie wzgó rza wydmowe, tworząc malownicze skarpy. Nad Leśnicą odnotowano sta nowisko bobra, brodźca piskliwego, a nawet niezmiernie rzadkiego zimo rodka.
Od strony północnej zamyka ziemię lubliniecką dolina Liswarty (Obniże nie Liswarty), wyraźnie ry sująca się na odcinku od Boronowa aż do Niwki. Dolina Liswarty zakryta jest utworami plejstoceń skimi, stąd często spotykamy tu żwiry, gliny i piaski wzmocnione silnym płaszczem lasu. Towarzyszy on tej niegdyś granicznej rzece niemal na całej długości jej przebiegu w okolicach Lublińca. To również stanowi o urodzie doliny Liswarty, postrzeganej przez wszystkich, któ rzy zwykli bywać w okolicy Boronowa, Taniny lub Brzegów.
Obfitość cieków wodnych, związanych z systemami rzecznymi Małej Panwi i Liswarty, sprzyja od dawna urządzaniu w okolicach Lublińca zbiorników wód stojących. Jeszcze w latach 70. XX w. ich łączna powierzchnia wynosiła około 1200 ha. Szczególnie liczne zgrupo wania stawów występują w dorzeczu Rowu Młyńskiego (Młynówki) - lewego dopływu Liswarty, w dorzeczach Lublinicy, Leśnicy i Brzyniczki. Niektóre z nich, ze względu na swoją wielkość lub walory rekreacyjno-przyrodnicze, cieszą się zasłużoną sławą, jak np. Staw Piegż a (pow. 60 ha) lub Posmyk (po w. 110 ha).
Ziemia lubliniecka stanowiła przez wieki całe fragmenty wielkiego, puszczańskiego pogranicza dzielącego Śląsk od Małopolski. Bez wątpienia też gospodarka leśna już we wczesnym średniowieczu stanowiła na tym obszarze żywy rodzaj działalności ludzkiej. Stopniowo, z upływem czasu, także wśród lublinieckich borów zaczęło przybywać osad ludzkich. Chłopskie niwy, tzw. role i łąki coraz ży wiej wciskały się w puszczańską domenę, otaczając chłopskie domostwa tworzące wsie i przysiółki. Pochodząca z początków XIV wieku "Księga uposażeń biskupstwa wrocławskie go" wymienia m.in. Pawonków, Łagiewniki Wielkie, Lisowice, Lisów, Draliny, Glinicę, Sadów, Wierzbie, Droniowice, Cieszową. Obok nich istniały już dwa główne miasta re gionu: Lubliniec i Woźniki, zawdzięczające swoje początki dwóm Piastom opolskim: Władysławowi I (1246-1281) i Bolkowi I (1281- 1313). Z chwilą ich powstania ży cie lublinieckich stron zaczęło pulsować szybszym rytmem, wzmacniane przez handel oraz rzemiosło, ruch ludzi, pieniędzy i towarów. Jednak nawet ówcześni mieszczanie zajmowali się również, a czasem głównie, rolnictwem.
Stosunkowo szybko odkryto, że lubliniecka ziemia zawiera całkiem bogate złoża rud żela za. W średniowieczu więc, wzdłuż zbliżonych do nich rzek, stanowiących przy tym źródło energii, sadowiły się dziesiątki kuźnic. Obok rolnictwa, dawne lublinieckie hutnictwo żelaza stanowiło główny czynnik zmniejszający udział lasów w ogólnej powierzchni regionu. Uprawiane przez dawnych hutników niwy powiększały enklawy bezleśnej ziemi wokół kuźniczych miejscowości: Kokotka, Bruśka, Kalet, Kuczowa, Miotka, Zielonej.
Zamieranie starośląskiego hutnictwa żelaza w ziemi lublinieckiej w XIX w., jej rosnąca peryferyjność wobec centrów nowego przemysłu górnośląskiego przyczyniły się do uchronienia znacznej części rozległych lublinieckich lasów. Utraciły one jednak dawną strukturę boru mieszanego na rzecz drzewostanu bardziej jednolitego, iglastego.
Pozostałości dawnych kompleksów leśnych z ich bardziej pierwotnym składem zachowały się w dolinach Leśnicy i Małej Panwi (lasy łęgowe i olsy), w okolicy Sierakowa (rezerwat przyrody Przywary) - las mieszany ze 150 bukami i enklawą cisów, w okolicy Boronowa - las mieszany z dużym udziałem modrzewia. Pomimo zaistniałych przemian cywilizacyjnych, lasy zajmują dziś ok. 50% powiatu lublinieckiego, stanowiąc prawdziwe "zielone płuca" Czarnego Śląska.
Piastowscy fundatorzy Lublińca, podejmując inicjatywę jego lokalizacji, bez wątpienia kierowali się nie tyle motywami sentymentalnymi, jak tego chce legenda, co przede wszystkim ekonomicznymi. Chodziło o gospodarcze i komunikacyjne ożywienie wschodniej, pusz czańskiej, a martwej dotąd rubieży ich książęcej domeny. Na mocy przyznanych mu przywilejów nowy gród miał tchnąć ducha w lokalną gospodarkę i handel. Niemal równoczesne podniesienie do godności miasta niedalekiej od Lublińca osady służebnej Woźniki opisywany zamysł uskuteczniało. Odtąd oba miasta, uzupełnione o Dobrodzień (od około 1374 r.), tworzyły rodzaj gospodarczych kotwic ziemi nazwanej lubliniecką (districtus Lublinensis).
W swoich dziejach ziemia ta podzieliła losy historycznej dzielnicy państwa polskiego - Śląska, należąc najpierw do książąt opolskich podporządkowanych koronie czeskiej (do 1532 r.), później do Habsburgów (1532-1742), wreszcie do Prus (1742-1922). Po podziale Górnego Śląska w 1922 r. Lubliniec i jego najbliższe okolice przypadły Polsce. Stała się wówczas ziemia lubliniecką wysuniętym ku Niemcom fragmentem jej kresów zachodnich.
W ciągu wieków zmieniały się pokolenia, obumierały formy i urządzenia stare, rodziły się nowe. Na lublinieckim zamku - ośrodku władzy dla całej okolicy - po Kochcickich (1630), przyszedł ród Cellarych, później de Garnier, wreszcie od śmierci Franciszka Grotowskiego (1814) znaczenie zamkowych włości poczęło stopniowo upadać. Powstawały też fortuny nowe: Ballestremów w Kochcicach lub książąt Hohenlohe zu Ingełfingen w Koszęcinie. Tym przyniosła kres ostatnia wojna.
W procesie wielkich zmian ulegało przeobrażeniom oblicze gospodarcze regionu. Zawsze pozostawał on ziemią chłopa i leśnika, w mniejszym stopniu mieszczanina. Gospodarka rolna i leśna wybijały się w zajęciach miejscowej ludności. Nawet miasta miały tutaj niemałe dobra leśne: Woźniki od średniowiecza, Lubliniec od ostatniej ćwierci XVIII w. Według spisu z 1867 r. rolnictwo i leśnictwo dawały utrzymanie blisko 3/4 ludności ówczesnego powiatu lublinieckiego - rolnictwo 72%, leśnictwo 1,6%.
Wśród dziedzin tak naturalnego dla rolniczych stron przemysłu spożywczego bardzo moc ne było w Lublinieckiem, i to od średniowiecza, młynarstwo. Niemały był też potencjał piwo warski tych okolic. Zarówno mieszczanie lublinieccy, jak i woźniccy od zarania istnienia swych miast cieszyli się przywilejami warzenia piwa, co też robili z dużą chęcią i zyskiem, wykorzystując własne chmieliska (czyli pola, na których uprawiali chmiel). Na własną rękę procederem tym zajmowali się też prawdopodobnie miejscowi kuźnicy.
W XVIII w. i częściowo w XIX w. przeżywają lublinieckie okolice okres intensywnego rozwoju przemysłu ceramicznego. W Zborowskiem w 1753 r. powstaje duża manufaktura produkująca fajki i naczynia. W Glinicy funkcjonuje fabryka fajansów. Przybywa gwałtownie cegielni, dzięki którym powszechne dotąd domy drewniane zastępowane są murowanymi. W 1787 r. owych cegielni było 4, w 1861 r. już 24.
Panorama dziejów ziemi lublinieckiej określana jest jednak nie tylko przez zmiany. Tworzą ją także cechy relatywnie stałe, nawiązujące do szczególnych własności tego regionu, cechy kształtujące niepowtarzalny lubliniecki genius loci. Jeśli chcielibyśmy określić jego składo we, to wskazalibyśmy charakterystyczną pograniczność kultury, plebejskość, kultywowanie etosu pracy, przywiązanie do wiary katolickiej. Znajdująca się pod różnym panowaniem, stanowiąc osobliwy pas pogranicza śląsko-małopolskiego, pozostawała ziemia lubliniecka zawsze w bliskim sąsiedztwie z żywotnymi obszarami polszczyzny. Polskie barwy silniej i dłużej niż w innych częściach Śląska będą wypływać z historycznego tła w losach, twórczo ści i dziedzictwie mieszkających tu ludzi. Czyż może dziwić w tej sytuacji to, że właśnie z Lublińcem wiązać się będą losy sławnych na Śląsku odnowicieli i obrońców ducha narodo wego: Józefa Lompy (1797-1863), księdza Konstantego Damrota (1841-1895), Juliusza Ligonia (1823-1889), Jana Nikodema Jaronia (1881-1922). Silna w przeszłości pograniczność regionu lublinieckiego, tak wpływająca na żywotność wartości narodowych w życiu jego mieszkańców, kształtowała jednocześnie umiejętność współżycia z przedstawicielami innych nacji: Czechami, Niemcami, Żydami. Niejedno im też lublinieckie wsie i miasteczka zawdzięczają w swoim rozwoju cywilizacyjnym.
Po wysłuchaniu tej interesującej syntezy walorów ziemi lublinieckiej ruszyliśmy na błyskawiczne zwiedzanie Lublińca, oprowadzani przez naszego kolegę instruktora krajoznawstwa i przewodnika - Kazimierza Bromera, prezesa Oddziału PTTK w Lublińcu. Zaczęliśmy od zakładu Grotowskiego (1843-1848), gdzie miał miejsce wykład dr. Janika i sąsiadującego z nim kościoła oblatów pw. Św. Stanisława Kostki (1928-1931), po czym doszliśmy do kościoła parafialnego Św. Mikołaja (1576-1590) z kaplicami Kochcickich i Cellerych. Obok kościoła zachował się dom rodzinny księdza Konstantego Damrota, nauczyciela, poety, publicysty, historyka, i dom Courantów, w którym w okresie dzieciństwa bywała św. Siostra Benedykta od Krzyża (Edyta Stein). Mijając te dwie niepozorne budowle doszliśmy do drewnianego kościółka fil. Św. Anny z 1653 r. (szerzej o nim w artykule). Po obejrzeniu wnętrza kościoła i wysłuchaniu informacji kol. Bromera, który pełni funkcję przewodniczącego Społecznego Komitetu Odbudowy Kościoła, przeszliśmy do rynku z zabytkową figurą św. Jana Nepomucena, a stamtąd przez Mały Rynek z oryginalnym pomnikiem św. Edyty Stein - do autokaru.
Kolejna część objazdu krajoznawczego prowadziła przez Zborowskie, w których obejrzeliśmy chylącą się już ku ruinie zabytkową manufakturę ceramicznych fajek z poł. XVIII w. oraz z ekspozycję zachowanych fajek w miejscowej szkole podstawowej. Stamtąd przez Patokę z zespołem parkowo-pałacowym: barokowo-neobarokowym pałacem z XVIII w., (całkowicie przebudowany na początku XX w. przez Hermanna Reemtsma'ę) i sąsiednią Wędzinę z podobnym zespolem parkowo-pałacowym Studnitzów: pałacem z przełomu XIX i XX w. oraz mauzoleum Studnitzów z 1906 r. - przejechaliśmy do Borek Wielkich. Tu w sąsiedztwie drewnianego kościółka cmentarnego Św. Bartłomieja z 1697 r. z dobudowaną przez cieślę Szymona Stadko wieżą z 1796 r. rozłożył się zespół klasztorny franciszkanów z neogotyckim kościołem św. Franciszka z Asyżu z l. 1910-11, zakonnym i zarazem parafialnym. OO. Franciszkanie przybyli do Borek Wielkich w 1905 r., a parafia powstała dekretem ks. kard. A. Bertrama w 1942 r. z parafii Bożego Ciała w Oleśnie. Projektantem zespołu jest brat Manswetus Fromm (projektant przebudowy klasztoru na Górze Św. Anny i klasztoru w Panewnikach). W kościele znajduje się zabytkowa płaskorzeźba przedstawiająca Zaśnięcie NMP na wzór tryptyku kościoła Mariackiego, prawdopodobnie z XV w., ze szkoły Wita Stwosza.
Borki Wielkie były ostatnim punktem programu krajoznawczego w 1. dniu XXI GSK. Po przybyciu do Olesna i zakwaterowaniu się w internacie Zespołu Szkół, wieczorem odbyła się kolejna część sympozjum, w czasie której kol. Krzysztof Witkowski, przewodniczący Regionalnego Kolegium Instruktorów Krajoznawstwa przedstawił sylwetkę i dokonania Józefa Lompy "patrona" XXI GSK.
Drugi dzień sympozjum rozpoczęliśmy od próby zwiedzenia zabytkowego, drewnianego kościoła odpustowego Św. Anny, który jednak z powodu wczesnej pory był jeszcze niedostępny. Pojechaliśmy więc do dwóch kolejnych obiektów: drewnianego kościoła fil. Św. Marii Magdaleny z 1679 r. w Boroszowie i kościoła fil. Św. Jadwigi, z 1718 r.(budowniczy Jan Mixa z Kraskowa) - w sąsiednich Biskupicach. Tu także obejrzeliśmy poewangelicki kościół Św. Jacka, pełniący funkcję kościoła parafialnego. W jego wnętrzu ołtarz ambonowy podobny do ołtarza w Piasku, tyle, że bez ambony. W jej miejscu wstawiono obraz św. Jacka. Naprzeciw kościoła ewangelickiego w kępie starodrzewu wznosi się XVIII-wieczny dwór.
Z Biskupic wracamy do odpustowego kościoła Św. Anny, tym razem już otwartego. Kościół odpustowy Św. Anny należy do najpiękniejszych w Polsce przykładów drewnianej architektury sakralnej. Pierwotnie była to kaplica fundacji mieszczańskiej, zbudowana w 1444 r. na pamiątkę cudownego ocalenia. Obecna bryła kościoła pochodzi z roku 1518. W latach 1668-70 cieśla Marcin Snopek z Gliwic dobudował część centralną na planie rozety. On także zbudował w 1707 r. zakrystię. Wewnątrz uwagę przyciągają XVII-wieczne rzeźby (m.in. grupa Ukrzyżowania oraz Jeleń św. Huberta). Najciekawszym zabytkiem kościoła jest ołtarz z gotyckim tryptykiem i figurą św. Anny Samotrzeć (okradziony w sierpniu 1994 r., uzupełniony parę lat temu kopiami skradzionych rzeźb). Rozglądamy się po bogatym wnętrzu, robimy zdjęcia, kupujemy pamiątki, ale czas nagli. Zajeżdżamy do centrum Olesna i idziemy obejrzeć kościół par. Św. Michała.
Pierwotnie była to zapewne kaplica grodowa, konsekrowana w 1226 r. Obecny kościół z 1374 r. jest fundacją księcia Władysława Opolczyka . W tym samym roku osadzono tu augustianów z Wrocławia. Kościół palił się w latach: 1568, 1657, 1722 i 1745. Po pożarach był wielokrotnie odnawiany, przez co zatracił pierwotne cechy stylowe. W połu dniowym wejściu zachowany częściowo portal z przełomu XIV i XV w. Wśród wielu zabytków sztuki sa kralnej: rzeźb, obrazów i przedmiotów liturgicznych na uwagę zasługuje wczesnobarokowa ambona z XVII stulecia oraz ołtarz zbudowany w 1636 r.
Spod kościoła dochodzimy do oleskiego rynku, zniszczonego w czasie działań wojennych zimą 1945 r. Po wojnie, podobnie jak w innych miastach ziem zachodnich i północnych, domy rozebrano a cegłę wysłano na odbudowę Warszawy. Dziś na rynku zachowało się zaledwie kilka bezstylowych domów oraz ratusz, zbudowany w l. 1820-21 przez Ernesta Friebela - architekta z Opola. W Oleśnie żegnamy kolegę Bromera, który musi wrócić do Lublińca, zaś prowadzenie grupy przejmuje kol. Edward Wieczorek.
Teraz objazd krajoznawczy prowadzi przez Stare Olesno z kościołem par. Św. Marii Magdaleny z 1680 r., przez Lasowice Małe z kościołem fil. Wniebowzięcia NMP (dawniej Św. Jakuba) zbudowanym w 1688 r. przez protestantów, a przejętym przez katolików; przez Lasowice Wielkie z kościół par. Wszystkich Świętych z 1599 r. (wieża z 1702 r. na niej dzwon z 1521 r.) - do Bierdzan. Tu, w kościele par. Św. Jadwigi (dawniej św. Walentego), z XVI w., powiększonym w 1711 r. (wieża z 1930 r.), oprowadzani przez księdza proboszcza mamy okazję obejrzeć niezwykle ciekawe XVIII-wieczne polichromie - m.in. słynną "bierdzką śmierć", odkrytą w czasie prac konserwatorskich w 1971 r.
Pisał o niej nawet Józef Lompa, przytaczając ludowe powiedzenie "blady jak bierdzko śmierć".
Bierdzany to jeszcze nie koniec naszych peregrynacji. Kolejnym obiektem jest barokowy zespół pałacowo-parkowy w Turawie, mieszczący obecnie dom dziecka.
Pałac został zbudowany w l. 1728-30 staraniem Marcina von Lowencron, który kupił dobra turawskie w 1712 r. Autorem pro jektu był prawdopodobnie Adam Tentschert lub któryś z włoskich architektów mieszkających wówczas w Opolu. Do czasów współcze snych zachował się układ wnętrz z salą biblioteczną i kredensową. Pomieszczenia te spełniają dziś zupełnie inne funkcje w związku z adaptacją pałacu po II wojnie światowej na dom dziecka.
Nasz objazd krajoznawczy powoli dobiega końca. Jeszcze tylko rzut oka przez zamkniętą bramę Huty Małapanew w Ozimku na zabytkowy most z 1827 r. - jeden z najstarszych w Europie żelaznych mostów wiszących i klucząc po polnych drogach zajeżdżamy do Krasiejowa - rozdmuchanej przez media atrakcji krajoznawczej Opolszczyzny. No cóż. Oprócz rozgrzebanego kamieniołomu, pawilonu ekspozycyjnego w budowie i kilku baraczków dozorcy i "ekspedycji archeologicznej Uniwersytetu Opolskiego" nic tu nie ma. Literalnie nic. Podobno w pawilonie mają znaleźć się fragmenty odkrytego tu dotychczas nieznanego nauce dinozaura Silesaurus opolensis. Gatunek ten jak do tej pory znany jest tylko z wykopalisk w Krasiejowie. Jak na pradinozaura nie osiągał imponujących rozmiarów. Rozmiarami przypominał przerośniętego indyka (ok. 1,5 metra długości). Był roślinożercą wyposażonym w niewielki dziób na żuchwie. Jego jedyną przewagą nad drapieżnikami była uwaga i szybkość. Jeśli dostatecznie wcześnie zauważył drapieżnika mógł rozwinąć dość dużą prędkość biegnąć na tylnych kończynach. Być może dla paleontologów jest to jakiś hit, o czym świadczą fragmenty fachowej publikacji z "Przeglądu Geologicznego" (marzec 2000 nr 48, s. 226-235): "W obrębie serii ilastej "retyku" w Krasiejowie koło Ozimka zidentyfikowany został poziom, zawierający liczne czaszki i fragmenty szkieletów kontynentalnych czworonogów (głównie ziemnowodnych). Dominują wielkie labiryntodonty Metoposaurus, tekodonty (fitozaury) Paleorhinus, pancerne roślinożerne tekodonty z rodziny Aetosauridae, drapieżne labiryntodonty z nadrodziny Capitosauroidea, oraz znane tylko z pojedynczych kości najpierwotniejsze dinozaury. Bardzo rzadkie są zęby ryb dwudysznych Ceratodus i łuski ryb ganoidowych. Szczątkom kręgowców towarzyszą liczne małże słodkowodne z grupy unionidów, a w próbkach mikropaleontologicznych w wielkiej obfitości występują ramienice, wskazujące na słodkowodne środowisko sedymentacji. Jest to typowy zespół fauny Paleorhinus, o niemal globalnym rozprzestrzenieniu ograniczonym czasowo do środkowej i późnej części karniku. Paleontologiczne datowanie warstw zlokalizowanych nad ostatnimi wystąpieniami gipsu oznacza konieczność rewizji stratygrafii i korelacji wiekowej tej części polskiego triasu."
W planach Krasiejowa jest urządzenie "Dinoparku", ale tak między Bogiem a prawdą "Dinopark" można urządzić wszędzie, nawet na hałdzie w Łaziskach Górnych. Nabici w butelkę medialnymi "ochami i achami" wokół Krasiejowa, wracamy zniesmaczeni do autokaru. Szkoda, że zamiast do Krasiejowa nie podjechaliśmy do Dobrodzienia, na który już brakło czasu.
Edward Wieczorek