Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies.

Czytaj więcej…

Zrozumiałem

Mój Ojciec. Wspomnienie w 95. rocznicę urodzin

kg 38 wrodarczyk    Mój Ojciec Ryszard Wrodarczyk urodził się w Radzionkowie, na Górnym Śląsku 3 kwietnia 1924 r. jako pierwsze, z siedmiorga, dziecko Tomasza i Marii z domu Szeliga. Jego rodzice pochodzili z rodzin zasiedziałych w Radzionkowie od pokoleń, pierwsza wzmianka o Włodarczykach (bo tak pierwotnie zapisywano nazwisko rodowe) w radzionkowskich księgach parafialnych pochodzi z końca XVII w. Rodzice mojego Ojca nie byli zamożni – ojciec pracował na Kopalni Węgla Kamiennego „Buchacz” jako górnik strzałowy, matka zajmowała się dziećmi i gospodarstwem.
    W roku 1930 Ojciec rozpoczął naukę w radzionkowskiej Szkole Powszechnej, a następnie, od 1937 r. uczęszczał do Gimnazjum im. Króla Jana III Sobieskiego w Piekarach Śląskich, dokąd dojeżdżał z Radzionkowa pociągiem. W Gimnazjum obowiązywało czesne, jednak Ojciec był zwolniony z jego opłacania w nagrodę za bardzo dobre wyniki w nauce. Było to o tyle ważne, że dla rodziny konieczność opłacania czesnego byłaby poważnym obciążeniem. W czerwcu 1939 r. Ojciec uzyskał promocję do III klasy, jednak wybuch wojny sprawił, że jego marzenia związane z nauką musiały zostać odłożone na wiele lat.


    W czasie okupacji jako Polak nie mógł kształcić się w szkole średniej, podjął więc naukę w Szkole Zawodowej w Tarnowskich Górach, gdzie zdobył zawód malarza pokojowego, praktyki zawodowe odbywał w radzionkowskim warsztacie szanowanego mistrza Ernsta Żyłki, gdzie m.in. nauczył się nie tylko malowania ścian, zgodnie z ówczesną modą, z wykorzystaniem szablonów i wałków, ale także innych technik malarskich i dekoracyjnych z zastosowaniem różnych rodzajów farb. W warsztacie pana Żyłki m.in. emaliowano ramy rowerów.
    W trakcie nauki w Szkole Zawodowej Ojciec spędził jeden rok na robotach przymusowych w Niemczech (tzw. „landjahr). Pracował w gospodarstwie rolnym Menzendorf w Brandenburgii. Dzięki znajomości języka niemieckiego i umiejętnościom wyniesionym z pracy w rodzinnym gospodarstwie, mimo młodego wieku umiał podołać obowiązkom, jakie na niego spadły. Zachował nawet wiele dobrych wspomnień o starych gospodarzach, których syn walczył na froncie, więc przymusowi robotnicy z Polski musieli go zastąpić. Po wielu latach, już po roku 1990, odwiedził Menzendorf, niestety po zabudowaniach gospodarstwa nie było już śladu, ziemię przejęło państwo wschodnioniemieckie i przekształciło w gospodarstwo państwowe…
    Po powrocie do Radzionkowa Ojciec kontynuował naukę zawodu oraz pracował pod okiem mistrza Żyłki, wspierając – na miarę możliwości – rodzinny budżet. W 1943 r. został powołany do Wehrmachtu, po przeszkoleniu w Goerlitz oraz na terenie Francji trafił na front włoski. W nocy z 15 na 16 maja 1944 r., w okolicy Minturno, wraz z kolegami – Ślązakami zdezerterował i przeszedł na stronę aliancką.
    W niewolę dezerterów wzięli Amerykanie, Ojciec wspominał, że byli wśród nich Murzyni, wspominał również, że na początek zostali pobici przez Amerykanów w odwecie za „ustrzelenie” kilku czołgów dzień wcześniej. Amerykanie przekazali jeńców do obozu przejściowego pod Neapolem, gdzie pojawili się przedstawiciele II Korpusu poszukujący ochotników do polskiego wojska. Jeńcy mieli możliwość wyboru – obóz jeniecki w Kanadzie, albo walka pod białoczerwonym sztandarem. Ojciec postanowił wstąpić do polskiego wojska, przeniesiony został do San Basilio, gdzie odbył szkolenie w zakresie zwiadu artyleryjskiego w Centrum Wyszkolenia Artylerii, po którym skierowano go do I Pułku Pomiarów Artylerii, jedynej tego typu formacji w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Jako polski żołnierz brał udział w walkach o Ankonę i Bolonię.
    Po zakończeniu działań wojennych wraz ze swoim oddziałem przebywał w garnizonie w środkowych Włoszech, gdzie ukończył pułkową Szkołę Podoficerską. Podjął również naukę w Gimnazjum zorganizowanym przez V Kresową Dywizję Piechoty w Modenie. Udało mu się uzyskać „małą maturę” oraz dostać się do Liceum Matematyczno-Fizycznego. Latem 1946 r. wraz ze swoim oddziałem został przeniesiony do Anglii, gdzie kontynuował naukę w liceum. Wiosną 1947 r., po przekształceniu się II Korpusu w Polski Korpus Przysposobienia i Rozmieszczenia zdecydował się na powrót do Polski, do Gdańska dopłynął statkiem i tam zarejestrował się w Urzędzie Repatriacyjnym w dniu 21 czerwca 1947 r.
    Warto w tym miejscu wspomnieć, że od chwili dezercji z Wehrmachtu aż do początku 1945 r. rodzina w Radzionkowie nie wiedziała czy Ojciec i jego brat Jan, który również z niewoli amerykańskiej trafił do polskiego wojska, żyją. Mam listy, które Ojciec pisał do swojej mamy z wojska – najpierw po niemiecku, potem, już w 1945 r. po polsku. Babcia pisze „Synu, żebyś Ty wiedział, ile nocy przepłakałam…” Moi dziadkowie mieli 5 synów i dwie córki, trzech najstarszych synów zostało wcielonych do Wehrmachtu i walczyło na frontach II wojny światowej. Chyba tylko Opatrzności należy dziękować, że wszyscy trzej wrócili do domu. Na ulicy, przy której mieszkali moi dziadkowie (Wiktorstrasse – ul. Wiktora, obecnie ul. Szymały) byli jedyną rodziną, która nie straciła na wojnie syna…
    Po powrocie do Radzionkowa Ojciec podjął pracę w Zarządzie Kolei Wąskotorowych w Bytomiu oraz kontynuował naukę w szkole średniej – przyjęto go do II klasy Technikum Mechaniczno-Elektrycznego w Bytomiu, nie uznając świadectw ze szkół wojskowych. Jednak wkrótce przeniesiono Ojca z II do IV klasy – dzięki czemu już w 1948 r. zdał maturę. Pracując wciąż na kolei podjął naukę na Politechnice Szczecińskiej, na kierunku ekonomika transportu. Studia ukończył uzyskując tytuł magistra ekonomii. Praca magisterska Ojca była ściśle związana z jego pracą – nosiła tytuł „Modernizacja taboru Górnośląskich Kolei Wąskotorowych i związane z tym efekty ekonomiczne”.
    Pasją mojego ojca była turystyka, do PTTK wstąpił w 1961 r., uzyskał uprawnienia przewodnika beskidzkiego, terenowego oraz miejskiego, był również przodownikiem turystyki górskiej i turystyki pieszej, przez wiele lat kierował Kołem PTTK nr 79 przy Zarządzie Kolei Dojazdowych w Bytomiu organizując niezliczone rajdy i wycieczki. Był pomysłodawcą i organizatorem rajdów kolejarskich, na metę których docierało ok. 1000 uczestników. W 1977 r. założył środowiskowe Koło PTTK nr 111 w Radzionkowie (istniejące do dzisiaj), a następnie przez 20 lat nim kierował. Jako prezes Koła nr 111 był inicjatorem Konkursu Szopek Śląskich, nieprzerwanie organizowanego w Radzionkowie do dzisiaj (w br. odbędzie się XXXV Konkurs)
    Pasją mojego Ojca była historia. Współredagował przez wiele lat „Głos Radzionkowski”, gdzie prowadził rubrykę poświęconą przeszłości naszej Małej Ojczyzny. Publikował również w „Życiu Bytomskich”, „Zeszytach Tarnogórskich”, „Magazynie Bytomskim” oraz „Radzińczaninie”. Na szczególną uwagę zasługują jego publikacje poświęcone analizie radzionkowskiego Urbarza z 1758 r. Spisał też jako pierwszy radzionkowskie legendy.
Jednak obecnie najważniejszą publikacją wydaje się zbiór relacji górników wywiezionych z Radzionkowa do Donbasu w styczniu 1945 r. Ojciec zbierał te relacje od lat 80-tych – odwiedzał w domach często już starszych ludzi, spisywał relacje ich rodzin. Obecnie jest to cenne źródło dla historyków badających tę tematykę.
    Od 1977 r. Ojciec należał do Związku Bojowników o Wolności Demokrację, pełnił tam funkcję wiceprezesa, a następnie prezesa. Po 1990 r. kiedy organizacja ta przekształciła się w Związek Kombatantów RP Ojciec poświęcił wiele czasu żeby pomóc udokumentować uprawnienia kombatanckie najstarszym i schorowanym członkom ZBoWiD. Przez wiele tygodni jeździł codziennie do archiwum wojskowego w Katowicach żeby uzyskać i skompletować niezbędne dokumenty, dzięki temu kilkudziesięciu staruszków uzyskało uprawnienia kombatanckie. Już po śmierci Ojca kilka osób mówiło mi, jak bardzo są mu wdzięczni za pomoc.
    W 1952 r. Ojciec poślubił Emilię z domu Tomczyk, moją Matkę, z która przeżył prawie 50 lat i dochował się 4 dzieci, trzech synów: Jerzego, Kazimierza (zmarł w dzieciństwie), Stanisława i mnie – najmłodszej córki. Zmarł po ciężkiej chorobie 28 czerwca 2001 r. i został pochowany w grobie rodzinnym na radzionkowskim cmentarzu parafialnym pod Księżą Górą.
    Zarówno za życia, jak i pośmiertnie odznaczany był wieloma wyróżnieniami, jednak najbardziej cenne są pełne wdzięczności słowa ludzi, którym pomógł, których nauczył turystyki i w których obudził pasję poznawania świata. Zaś dla mnie i moich braci był osobą, która dopingowała nas do nauki i pracy, Jemu w dużej mierze zawdzięczamy to, co udało nam się w życiu osiągnąć.


Małgorzata Janota
(córka)

Od redakcji
Ryszard Wrodarczyk został wpisany w 1991 r. do Księgi Zasłużonych Działaczy Turystycznych Województwa Katowickiego pod nr 113/91, z następującą notką:
RYSZARD WRODARCZYK
(4.04.1924 – 28.06.2001) członek PTTK od 1961 r. Współzałożyciel koła zakładowego przy Zarządzie Kolei Dojazdowej w Bytomiu i koła środowiskowego w Radzionkowie, od 1978 r. do śmierci członek Zarządu Oddziału PTTK w Bytomiu, w którym nadzorował działalność gospodarczą. W Oddziale ponadto aktywnie udzielał się w Komisji Turystyki Pieszej i Opieki nad Zabytkami. Propagator i organizator wielu imprez turystyki kwalifikowanej. Posiadał uprawnienia organizatora turystyki, przodownika turystyki pieszej I stopnia, turystyki górskiej, przewodnika terenowego i górskiego, strażnika ochrony przyrody i społecznego opiekuna zabytków. Za swoją działalność społeczną odznaczony m.in. Srebrną i Złotą Odznaką Honorową PTTK oraz Srebrną i Złotą Odznakę Zasłużony Działacz Turystyki.