Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies.

Czytaj więcej…

Zrozumiałem

Historia jankowickiej Studzienki

    Śląsk to ziemia kopalń, dymiących kominów, ale również miejsc ważnych wydarzeń historycznych i trwałych po nich pamiątek. Tak było i nadal jest pomimo licznych zmian i wstrząsów dziejowych.
Wiele takich miejsc owianych jest aurą tajemniczości. Jedno z nich znajduje się w niewielkiej podrybnickiej wsi Jankowice. Legenda stapia się tu z prawdą historyczną, a czyny miejscowej ludności świadczą o jej umiłowaniu Boga i Kościoła. Uroczy obiekt położony wśród lasów, wąwozów i dolinek, jakby wyjęty z najwspanialszych baśni – Studzienka, lokalne sanktuarium Bożego Ciała.
    Aby opowiedzieć historię Studzienki i tutejszego kościoła przenieśmy się w wiek XV. Jest to czas wojen husyckich, który obfitował w grabieże, gwałty, pożary. Jej skutkiem było zniszczenie wiele miast, miasteczek i jeszcze większej liczby wiosek. Wszystkie legendy z czasów husyckich łączy jedna cecha. Najeźdźcy są w nich przedstawiani, jako ludzie bezwzględni, pozbawieni skrupułów, z wielką nienawiścią niszczący kościoły i klasztory, mordujący duchowieństwo i mieszczan. Niestety obóz katolicki na husyckie zbrodnie odpowiadał bardzo często w podobny sposób. To powodowało fale szaleńczego niszczenia i ofiary wśród niewinnych i bezbronnych ludzi. Właśnie takie tzw. „husyckie wątki” mają w swej historii Jankowice, a bliżej mówiąc Studzienka. Po tragicznych XV-wiecznych wydarzeniach mimo upływu lat do dziś przetrwała legenda znana na całym Śląsku, która za sprawą podania ludowego o księdzu Walentym, który w 1433 roku zginął z rąk husytów, spiesząc do chorej kobiety, stała się głównym wątkiem powiastki Karola Miarki „Husyci na Górnym Śląsku”, ale przede wszystkim wiąże się z powstaniem Studzienki.


    „Był rok 1433, husyci penetrując Górny Śląsk dotarli w okolice Rybnika mordując ludność, grabiąc, niszcząc i paląc wszystko, co stanęło im na drodze, a zwłaszcza zaś symbole chrześcijaństwa. W tych straszliwych czasach pewna kobieta, będąc na łożu śmierci, zapragnęła, by przyszedł do niej ksiądz z posługą sakramentalną. Jej mąż nie bacząc na niebezpieczeństwo – grasujących husytów – postanowił spełnić jej prośbę. Ostatecznie udało mu się bezpiecznie dotrzeć do kościoła. Tam poprosił proboszcza o posługę dla swojej umierającej żony. Do tego zadania oddelegowano ks. Walentego, człowieka bardzo świątobliwego, który na samą myśl usłużenia potrzebującej ogromnie się ucieszył. Ksiądz Walenty, jako człowiek ogromnej wiary nie ukrywał, że jedzie z Najświętszym Sakramentem, dlatego też szybko dostrzegła go zgraja husytów, którzy tylko czekali okazji by zbezcześcić symbol chrześcijaństwa. Ks. Walenty dostrzegł pędzących w jego kierunku husytów, ale nie o swoje życie się obawiał, chciał tylko uchronić imię Jezusa od zniewagi. Nagle spostrzega dąb, a w nim wielką i przestronną dziuplę, bez namysłu chowa tam Najświętszy Sakrament. Uradowany, że Ciało Chrystusa uchronił od zniewagi, zaczął martwić się o swoje życie, jednakże było już za późno – husyci dopadli go i zadali iście męczeńską śmierć. Z daleka przyglądał się tym zajściom mężczyzna, który gdy tylko husyci się oddalili, pochował ciało bohaterskiego księdza. Po jakimś czasie husyci opuścili spustoszony Śląsk, więc ludność zaczęła wyłaniać się ze swych kryjówek. Historia o bohaterskim księdzu Walentym rozprzestrzeniła się szybko wśród okolicznych wsi, a w miejscu gdzie został pochowany, wytrysło źródło czystej wody, która okazała się być wodą uzdrawiającą. Od tamtej pory zaczęły tam podążać pielgrzymki wierzących by zaczerpnąć ze źródła czystej wody. Podania mówią, że tysiące ludzi zostało uzdrowionych za sprawą tejże wody. Mijały lata a nikt nie odkrył miejsca gdzie ks. Walenty ukrył Najświętszy Sakrament, aż pewnego razu pasterze spostrzegli jasność nad dębem. Powiadomili o tym pobliski lud a ci księży. Pewnego razu wybierając się tam z procesją, Najświętsza Hostia została odnaleziona. Ludzie skojarzyli ten fakt ze śmiercią nieustraszonego kapłana, który to pod obławą Husytów postanowił pojechać do chorej kobiety. Ówczesny proboszcz postawił tam krzyż upamiętniający te wydarzenia. Od tamtego czasu las, w którym znajdował się krzyż i źródło uzdrowicielskiej wody stał się miejscem licznych pielgrzymek.” Tyle Karol Miarka.
    Chora kobieta mieszkała w Biessowicach (w innych źródłach nazywane również Bijasowice), nieistniejącej już osadzie leżącej między Jankowicami i Marklowicami i tam udał się wspomniany kapłan. Niestety jego misja zakończyła się tragicznie. Ukrytą przed śmiercią bursę z Najświętszym Sakramentem odnaleziono po latach, co dało początek wielkiemu kultowi Bożego Ciała, który promieniował odtąd z Jankowic na ziemię rybnicką i cały Górny Śląsk. Znalazło to także odbicie w budowie kaplicy, a później kościoła pod takim właśnie wezwaniem (ok.1670) oraz ustanowieniu Bractwa Najświętszego Sakramentu (1675).
    Inicjatorem tych działań był ówczesny właściciel tzw. państwa rybnickiego hrabia Ferdynand Leopold von Oppersdorff. Ciekawostką może być fakt, że pień wspomnianego dębu znajduje się do dzisiaj pod ołtarzem głównym kościoła oraz to, że istnienie bractwa potwierdzone zostało specjalną bullą papieża Klemensa X. W roku 1676 hrabia Leopold Oppersdorff ufundował dla bractwa księgę, do której jego członkowie dokonują wpisów. Pierwszy czyni to sam hrabia a za nim inni.

Ucieczka księdza Walentego, rycina z 1990r.

    Ks. Długołęcki w 1900 r. pisał o księdze Bractwa: „Jest to gruba księga In folio, przeszło tysiąc kart licząca, w czerwony dziś nieco wyblakły safian oprawiona. Po rogach grube klamry z kutego srebra, w środku na wierzchniej okładce na podobnie masywnej blasze wyciśnięty kielich z unoszącą się nad nim hostią, na dolnej herb rodziny Opersdorffów”. Księga bractwa zachowała się do dzisiaj i przechowywana jest na probostwie. Samo bractwo Najświętszego Sakramentu nie zostało dotychczas odnowione.
    Po śmierci męczennika, starano się odszukać jego ciało i przenieść je na cmentarz do Rybnika, ale ku zdziwieniu kapłanów i wiernych w miejscu wcześniejszego pochówku nie odnaleziono zwłok, wypłynęło tam natomiast źródło wody, która wkrótce zasłynęła jako uzdrawiająca cudownie wszelkie choroby. Rzesze wiernych zaczęły od tego czasu odwiedzać to miejsce. Nazwano je Studzienką (prawdopodobnie od słowa studzić – ochładzać). Niestety, nie zapisywano cudownych uzdrowień za przyczyną wspomnianej wody. Mówi się o mieszkańcu Raciborza, który zabrał dwie beczki „świętej wody” i mocząc w niej ropiejące nogi, uleczył je. Do dzisiaj w wielu domach przechowuje się wodę ze Studzienki – antidotum na wszelkie dolegliwości. Ludzie mówią, że nie ma zapachu, nie mętnieje, nie zmienia koloru i… pomaga w chorobach. Badania laboratoryjne potwierdziły jej doskonałą jakość. Ale czy naprawdę jest święta? Mieszkańcy Jankowic w to wierzą.
    Przy źródle ustawiono krzyż, na którym napisano: „Tego znaku nigdy i nikomu nie damy zniszczyć”, a nieco zapomniana Studzienka żyła swoim cichym i spokojnym życiem. Dopiero kolejny cud spowodował rozwój tego miejsca. Otóż w 1895 r. proboszcz parafii Matki Bolesnej w Rybniku, do której należały wtedy Jankowice, ksiądz Edward Bolik ciężko zachorował. Na łożu śmierci złożył przyrzeczenie, że jeśli wyzdrowieje, wybuduje w Studzience kaplicę ku czci Matki Boskiej. Wkrótce choroba ustąpiła, a proboszcz wypełnił swoją obietnicę. Zbudował kaplicę według wzoru kaplicy nad grotą w Lourdes we Francji. W jej wnętrzu umieszczono rzeźby Matki Boskiej z Lourdes oraz klęczącej przed nią Bernadetty Soubirous. 15 sierpnia 1895 r. w towarzystwie licznie zgromadzonych wiernych i kapłanów z okolicznych parafii dokonał poświęcenia kaplicy. Pomimo bardzo deszczowego dnia, na uroczystość przybyło wielu wiernych, którzy wraz z księżmi w procesji udali się z Rybnika przez Chwałowice do Jankowic gdzie została odprawiona msza święta w kościele. Kazanie wygłosił ks. dr Teodor Kremski, który przybliżył historię Studzienki i kultu Bożego Ciała w tym miejscu. Po mszy, wszyscy udali się do Studzienki, gdzie do źródła „ks. Walentego” została wlana woda z sanktuarium w Lourdes, co miało być symbolicznym przekazaniem tego miejsca pod opiekę Matki Bożej. Przed kaplicą tryskało źródło świętej wody.
    Niestety, jeszcze w 1895 r. o Studzienkę rozpoczął się spór z mieszkańcami sąsiednich Marklowic, którzy żądali przyłączenia tego terenu do ich wsi. Na mediatorów w tej sprawie zostali powołani: ks. dr Teodor Kremski oraz ks. dziekan Józef Rasim, którzy w swym liście stwierdzili: „Ks. Walenty poniósł śmierć i tam według tradycji wytrysnęło źródło. Biasowice z czasem zupełnie zniknęły z wyjątkiem jednego domu i należały w czasie budowy kościoła w Jankowicach do tej właśnie wsi […] z czasem granice przesunęły się […] teren pierwotnych Biasowic znalazł się w granicach Marklowic. Taka samodzielna zmiana nie może jednak przekreślić tradycyjnych i historycznych związków. […] Sprawa ciągnęła się przez prawie rok, formalnie zakończyło ją przepisanie ziemi przez ks. Edwarda Bolika na kościół w Jankowicach – 22 marca 1896 roku”.
    Do 1897 r. – drewniany kościół w Jankowicach był kościołem filialnym rybnickiej parafii MB Bolesnej. W tym też roku Jankowice wyodrębniły się, stając się parafią. Studzienka, po utworzeniu parafii w Jankowicach, nieco straciła na popularności. Dwaj pierwsi proboszczowie, tj. ks. Teodor Schliwa oraz ks. Artur Spielvogel odprawiali w Studzience zaledwie 4 msze święte w ciągu roku. Dopiero za czasów ks. Józefa Miczki, miejsce to rozkwitło na nowo. Do tego stopnia, że ze strony rybnickich duchownych pojawiły się oskarżenia o zbyt częste nabożeństwa w tym miejscu, przez co w ich kościołach brakowało wiernych na niedzielnych mszach świętych.

Grota w Studzience z figurą Matki Boskiej (1948 r.)

    Okres największej świetności przypada na l. 1932-1939, kiedy proboszczem janowickiej parafii był ks. Józef Miczka. W l. 1932-1935 wybudowano w Studzience grotę – na wzór groty w Lourdes. W jej wnętrzu znajduje się ołtarz, nad nim krzyż, a w górze we wnęce wkomponowana w całość 3-metrowa figura Marki Boskiej zwanej przez tutejszą ludność Najświętszą Panienką ze Studzienki. Figura Matki Boskiej umieszczona w grocie była dziełem rzeźbiarza L. Fraja z Jastrzębia (na figurze widnieje jego nazwisko). W rękach Matki Boskiej umieszczono różaniec. Jankowicka grota posiadała też kazalnicę oraz przejście wokół ołtarza,(obecnie zamurowane) którym wierni udawali się na tzw. ofiarę. Przed ołtarzem znajduje się tablica pamiątkowa, która głosi: „Na większą cześć Najświętszej Marji Pannie ku pocieszeniu wiernych zbudowali parafianie z ks. Miczką i z drobnych składek okolicy w 1933”.

Kaplica w Studzience – zdjęcie z początku XX w.

Kaplica po przebudowie w 1934 r.

    W 1934 r., rozpoczęto przebudowę kaplicy z 1895 r. oraz dobudowano do niej dwie kaplice boczne. W części lewej umieszczono figurę księdza Walentego w pozycji leżącej symbolizującej grób kapłana. Część prawą poświęcono Matce Boskiej Zaśniętej z jej figurą w otoczeniu aniołków. W tym samym czasie powstały jeszcze dwie mniejsze groty: Świętej Barbary, patronki górników i tzw. grota bezrobotnych. Jej nazwa pochodzi od tego, że całość prac wykonywano w latach kryzysu gospodarczego, gdy miejscowi górnicy pozbawieni byli pracy. Żużel potrzebny do wyrobu kamieni przywożono z ówczesnej kopalni „Hoym” (obecnie „Ignacy”) żelazo i cement ofiarowali rybniccy Żydzi, drewno miejscowy leśniczy, zaś żywność dla pracujących dostarczali mieszkańcy wsi. Poświęcenia wszystkich obiektów dokonał ksiądz biskup sufragan Teofil Bromboszcz. Studzienka zaczęła tętnić życiem religijnym Msze, nabożeństwa i liczne pielgrzymki gromadziły rzesze wiernych.
stud4Grota Świętej Barbary, patronki górników (2016r.)

stud6Grota Bezrobotnych (2016r.)

    Z inicjatywy ks. Miczki, w parafii odbywały się też inscenizacje śmierci ks. Walentego (prawdopodobnie 3-krotnie). Udział w nich brali parafianie, przebrani w stroje z czasów husyckich. Widowisko zgromadziło tłumy, a sama scena śmierci kapłana wywoływała wielkie wrażenia na widzach. Dla pielgrzymów zostały wybudowane dziś już nieistniejące 2 schroniska: znajdujące się ok. 200 m od kaplicy (murowane oraz drewniane). Przybywający pielgrzymi mogli się w nich posilić.
    Na pobliskich łąkach harcerze organizowali obozy i biwaki. Dobrym duchem Studzienki był jej pustelnik Izydor Mirek, który opiekował się tym świętym miejscem. Po 1935 r. zamieszkał w Studzience w pomieszczeniu w grocie, za figurą Matki Boskiej. Był człowiekiem cichym, skromnym, kulturalnym i bardzo lubianym. Przewodził modlitwom w czasie pielgrzymek. Codziennie dzwonił na Anioł Pański. Utrzymywał się z datków wiernych, z pracy na probostwie, robił miotły dla mieszkańców wsi. Sprzątał Studzienkę, sprzedawał pamiątki i różańce. Z ofiar pielgrzymów ufundował pamiątkowy dzwon dla Studzienki. Umieszczone na nim napisy świadczą o osobie fundatora i celu zakupu. W czasie wojny znalazł on miejsce w janowickim kościele, gdyż dzwon ze świątyni zrabowali okupanci. Dzwon pustelnika do dzisiaj służy parafii. Po II wojnie światowej, wraz z odejściem z parafii ks. Miczki, pustelnik opuścił Studzienkę. Niestety wkrótce wybuchła wojna. Po jej zakończeniu Studzienka była w opłakanym stanie.

stud7Kaplica przed ostatnią przebudową

    Nowy proboszcz ks. Henryk Pieprzyk przeprowadził potrzebne remonty i wznowił odprawianie mszy świętych (4 razy w roku). W 1976 r. kolejny proboszcz, ksiądz doktor kanonik Herbert Jeziorski, podjął inicjatywę odbywania corocznych pielgrzymek w drugą niedzielę maja i zapraszania na nie biskupów katowickich. Tradycja ta trwa do dzisiaj. Począwszy od roku 1996, w okresie od maja do października, w Studzience odbywają się msze św. z kończącym je Apelem Fatimskim (godz. 20.00). Blask tysięcy zapalonych świec wywołuje niezapomniane wrażenie. Odnowiono także zwyczaj odbywania odpustów w Studzience w dniu święta Wniebowzięcia NMP (15 sierpnia). Począwszy od 1998 r. oprócz części religijnej organizuje się tzw. Bieg księdza Walentego, którego trasa wiedzie drogą ucieczki księdza Walentego przed husytami. W roku 2002 dekretem ks. arcybiskupa Damiana Zimonia – Metropolity Katowickiego, kościół parafialny Bożego Ciała i Studzienkę w Jankowicach Rybnickich ustanowiono Sanktuarium Najświętszego Sakramentu.
    Studzienkę nie ominęły także „uroki” eksploatacji węgla kamiennego w postaci tzw. szkód górniczych. Stan techniczny kaplicy nie pozwalał na jej dalsze remonty, lecz wymagał rozbiórki. Z inicjatywy proboszcza księdza Tadeusza Stachonia przy wsparciu parafian, władz sołectwa i gminy w 2004 roku Studzienka została poddana gruntownemu remontowi.

stud8Studzienka po ostatnim remoncie

    Na miejscu dawnej powstała nowa kaplica nawiązująca architekturą do poprzedniej. Na balkonie znajduje się ołtarz z figurą MB Wniebowziętej. Jego powojenna renowację przeprowadził w 1948 r. Rufin Gillner z Niedobczyc. Kaplicę wieńczy figura anioła a za nią mały dzwon tzw. sygnaturka. Architekturę Studzienki nadal dopełniają jeszcze dwie mniejsze groty: św. Barbary i tzw. grota bezrobotnych. Ksiądz Miczka ufundował także 14 stacji drogi krzyżowej 1933 r. W 1950 r. w Studzience są już nowe stacje drogi krzyżowej, które ufundowali parafianie. Obecne stacje zostały umieszczone w Studzience, jako fundacja ks. Herberta Jeziorskiego. Całość dopełniają rzędy ławek dla wiernych oraz drewniany krzyż, wyasfaltowano drogę dojazdową.
    Jankowicka Studzienka jest miejscem skupienia modlitwy i wiary, była też i jest inspiracją dla ludzi pióra. Utwory, które opisują to cudowne miejsce, są proste, lecz zawsze wypływały z potrzeby serca. Wydarzenia związane z księdzem Walentym i husytami stały się jednym z wątków cytowanej na wstępie powiastki historycznej Karola Miarki „Husyci na Górnym Śląsku”, wydanej po raz pierwszy w 1865 r. w Poznaniu.
    Czar, wręcz magia tego niezwykłego miejsca płynie niezależnie od bardzo skąpej bazy źródłowej potwierdzającej autentyczność związanych z nim wydarzeń. Od zawsze mówiło się o „świętej wodzie” czerpanej z janowickiego źródła w Studzience. Studzienkę odwiedzają nowożeńcy w dniu swojego ślubu. Mężczyźni wyruszający na fronty II wojny światowej modlili się przed figurą Panienki z Groty, prosząc o szczęśliwy powrót do domu. Dla mieszkańców pobliskiego Rybnika Jankowice i sama Studzienka były zawsze miejscem owianym atmosferą tajemniczości. Longin Musiolik – rybniczanin, autor kilku książek dotyczących dziejów swojego miasta wspomina, że ostatnim życzeniem jego 92-letniej matki Rozalii było odwiedzenie sanktuarium. Oczywiście życzenie to zostało spełnione.
    Poprzez troskę o Studzienkę miejscowa ludność namacalnie realizuje swoje tradycyjne śląskie, przywiązanie do pracowitości, porządku i religijności. Dzięki urokowi i magii tego miejsca we wsi panuje niezwykły duch edukacji regionalnej w szkołach. Realizowane są programy autorskie wiedzy o regionie. Uczniowie z sukcesami uczestniczą w turniejach wiedzy o swojej wsi i regionie. Miejscowe gimnazjum obrało sobie księdza Walentego, jako swego patrona. W czasie nadania imienia szkole, na pamiątkę tego wydarzenia, przy kościele posadzono nowy dąb – symbol łączności pomiędzy przeszłością i teraźniejszością. W grupie symbolicznych znaków umieszczonych w krajobrazie kulturowym wsi znalazły się także: tablica ku czci hrabiego Oppersdorffa – fundatora kościoła, dzwonnicy z tryptykiem przedstawiającym etapy męczeńskiej śmierci księdza Walentego, ,,przesiąknięty” modlitwą fragment dawnej kaplicy ze Studzienki. Sanktuarium cementuje i jednoczy miejscową społeczność. W dzisiejszym świecie pieniądza i pogoni za sukcesem jest miejscem wyciszenia, zadumy i refleksji oraz spotkań z Bogiem. Przyciąga latem otoczona bujną zielenią lub zimą – zasypana śniegiem, który znaczy ślady obecności pielgrzymów.
    Kończąc opowieść o Studzience – jankowickim Sanktuarium i wędrówce po bliskich obiektach i ich historii należy wspomnieć, że by zapoznać się z ich historią jak i przeżyć ich magię wystarczy wyruszyć tzw. szlakiem „Jankowickim”, który wiedzie trasą Wodzisław Śląski – Obszary – Jankowice. Liczy 16 km i oznakowany jest znakami koloru żółtego. Ostatni fragment trasy biegnie 200 metrów od Studzienki. Tam można rozpocząć zwiedzanie. W Studzience należy zapoznać się z jej historią, podaniem ludowym o ks. Walentym i husytach oraz poznać architekturę obiektów a szczególnie kaplicy i groty z figurą Matki Boskiej, na ołtarzu której znajdowała się kamienna księga z wyrytym tekstem wiersza obrazującego zdarzenia z dawnych lat.
Na skraju lasu w małej dolinie
jest święte miejsce co z dawna słynie.
Miejsce to zwie się zwykle studzienką
i dużo ludzi o nim pamięta.
Co dzień tam spotkasz niemało ludzi
każdy w to miejsce lubi się trudzić.
Przy tej Studzience jest ołtarz mały
nad nim Maryja jak lilii kwiat biały.
A kiedy tutaj ktoś przywędruje
tego Maryja wodą częstuje.
A na około szumią lasy
opowiadają te dawne czasy.
O młodym księdzu co jechał nocą
do chorej matki spiesząc z pomocą.
A na swych piersiach wiózł Pana Boga
ale ostatnia była mu droga.
Widząc niebezpieczeństwo ogarnia go trwoga
szybko do dziupli chowa Pana Boga.
Żołnierze husyccy go dogonili
i ostra włócznią pierś mu przebili.
Zginął w dolinie ksiądz nasz kochany
i na tem miejscu jest pochowany.
Zaczęli ludzie bardzo go żałować
i na cmentarzu chcieli pochować.
Gdy chcieli go zabrać stała się przeszkoda
bo na tem miejscu wytrysnęła woda.
Święte źródełko powstało w lesie
i to Studzienką do dzisiaj zwie się.
(Tekst ten pochodzi z kamiennej księgi. Przepisany został przez Teresę Krótki w 1984 r.)

    Ciekawostką może być również opowieść o pustelniku Izydorze Mirku. Idąc dalej drogą asfaltową (obecnie jest to ulica ks. Walentego) dojdziemy do drewnianego kościoła Bożego Ciała, w którym pod ołtarzem zachowały się resztki pnia, w którym ukryty był Przenajświętszy Sakrament. Przed wejściem do kościoła należy zatrzymać się przy pomniku ku czci ofiar I wojny światowej, grobach proboszczów: Teodora Schliwy, Artura Spielvogla i Longina Skrobola. Następnie można zwiedzić plac i cmentarz przykościelny, a na probostwie możemy obejrzeć księgę Bractwa Najświętszego Sakramentu.
    W Studzience kończy się również turystyczna trasa rowerowa tzw. Trakt Marklowicki.
    Jej czarowi ulegli turyści. Gościła ona rajdy organizowane przez PTTK w Rybniku np. 27 września 1995 r. rajd szlakami ziemi rybnicko-wodzisławskiej z okazji Międzynarodowego Dnia Turystyki z metą przy Studzience czy rajd rowerowy zorganizowany w ostatnią niedzielę września 1995 r. przez Komisję Turystyki Kolarskiej PTTK z metą również w Studzience. Od 2007 r. Komisja Turystyki Kolarskiej „Sokół” w Radlinie wraz z kołem „Gronie” przy KWK „Marcel” organizują w maju rajd rowerowy na trasie Radlin – Studzienka – Radlin.

Henryk Marszolik

BIBLIOGRAFIA
1. Miarka Karol, Husyci na Górnym Śląsku, opowiadanie z XV wieku podług kronik i ustnego podania ludu, Żory, 2000.
2. Niestolik Norbert, Zabytki Jankowic na tle dziejów wsi, Rybnik – Jankowice 1996.
3. Sylwester Banko, Historia Janowickiej Studzienki, Marklowice 2001
4. Ewa Wysocka, Historia Sanktuarium Bożego Ciała w Jankowicach, Katowice 1995

stud9