Katalog Kościołów Drewnianych - Pietrowice Wielkie

    Na krańcach województwa śląskiego, w powiecie raciborskim położona jest gmina Pietrowice Wielkie (około 7,2 tys. mieszkańców), granicząca od południa z Republiką Czeską. Przez gminę przebiega historyczna granica prowincji kościelnych – wrocławskiej i ołomunieckiej.

    Na tym terenie wychodziły przed laty gazety w trzech językach, a wielokulturowość była cechą i historią tych stron. Można tutaj usłyszeć język niemiecki, ale – wprawdzie coraz rzadziej – także język morawski, czeski no i oczywiście polski. Wprawdzie po morawsku na co dzień już się w Pietrowicach nie mówi, ale język ten przetrwał w modlitwie. Posługują się nim pietrowiczanie podczas czuwań przy zmarłych, po morawsku odmawiany jest Różaniec w czasie wielkanocnej procesji konnej. Starsi ludzie, 80-latkowie, wspominają, że ich rodzice mówili po morawsku, oni sami chodzili już jednak do szkół niemieckich. W codziennej mowie przetrwały jeszcze wyrażenia pochodzenia czesko-morawskiego (np. cesta – droga).

    W okresie międzywojennym na terenie Pietrowic Wielkich istniało 20 stanowisk archeologicznych związanych z odkryciem przedmiotów świadczących o bytności tu człowieka już 150 000 lat temu.

    Przy drodze z Pietrowic Wielkich do Gródczanek, (około 2,5 km za Pietrowicami) w polu, w Dolinie Świętego Krzyża, otoczone kręgiem starych drzew znajdują się: cudowne źródełko i odpustowy kościół Świętego Krzyża. Zbudowano go, według tradycji, za sprawą odnalezienia w źródełku cudownego obrazu Jezusa Ukrzyżowanego.

    Ta niezwykła historia wydarzyła się w siedemnastym stuleciu. Pasterze, wypasający konie na łąkach, nazywanych „Społkiem” – bo będących własnością wszystkich gospodarzy z Pietrowic Wielkich – zauważyli pewnej nocy (w okresie letnim konie nie wracały na noc do stajni) w odległości kilkudziesięciu kroków dziwne światełko. W pobliżu nie było żadnych siedzib ludzkich, więc pasterze uświadomili sobie, że nie mogło ono mieć naturalnego pochodzenia. Ogarnął ich lęk, ale wiedzeni ciekawością, poszli w kierunku miejsca, z którego dobywał się blask. Okazało się, że wytrysnęło tam źródło, którego wcześniej nie było. Na wodzie unosił się zwinięty rulon płótna. Pasterze próbowali go wyciągnąć, ale ich usiłowania były bezskuteczne, jakaś tajemnicza siła przytrzymywała płótno w wodzie. Wieść o tym dziwnym zjawisku rozniosła się błyskawicznie. O całej sprawie dowiedział się ówczesny proboszcz parafii pietrowickiej, ks. Martin Mosler, który zarządził odprawienie uroczystego nabożeństwa. Parafianie, na czele ze swoim duszpasterzem, przybyli procesjonalnie do źródła. Tam, po odmówieniu stosownych do okoliczności modlitw, ks. Mosler, wykonawszy znak krzyża świętego nad rulonem, wydobył płótno z wody. Po jego rozwinięciu zgromadzeni wierni zobaczyli obraz, przedstawiający scenę opisaną w Ewangelii św. Jana: pod krzyżem, na którym kona Jezus Chrystus, stoją Matka Boska, św. Jan, umiłowany uczeń Jezusa oraz św. Maria Magdalena obejmująca drzewo święte. Tłum w uroczystej procesji, przy śpiewie pieśni pasyjnych, wrócił do kościoła parafialnego, gdzie tymczasowo umieszczono wydobyte ze źródła malowidło. Zapanowało powszechne przekonanie, że obraz nie został namalowany ludzką ręką. Wiadomość o znalezieniu cudownego płótna rozeszła się w krótkim czasie po całej okolicy. Parafianie z Pietrowic zapragnęli jak najszybciej wybudować kościół, w którym umieściliby niezwykły wizerunek. Bez zwłoki przystąpiono zatem do pracy. Kościół miał stanąć na wzgórzu obok pastwisk, jednak cały budulec tam zgromadzony stoczył się w nocy, pod wpływem tajemniczej siły, do doliny. Wielokrotne powtórzenie się tego potraktowano jako wido-my znak Boży i zbu-dowano świątynię w miejscu, na które staczały się deski, belki i inne elementy konstrukcyjne. W dniu poświęcenia koś-cioła przeniesiono do niego obraz Ukrzyżowania i umieszczono go w ołtarzu głównym.PIETROWICE PLAN

    Równolegle z budową kościółka powstała, nie istniejąca dziś, niewielka kolonia domów Skowronów/Lerchenfeld.

    Wieści o nadprzyrodzonych wydarzeniach, zwłaszcza uzdrowieniach, przyczyniały się do wzrostu popularności pietrowickiego kościoła św. Krzyża. Do drewnianego kościółka zaczęły przybywać pielgrzymki z różnych stron: z całego Śląska, Moraw, a nawet z Małopolski. Pątnicy modlili się przed wizerunkiem Ukrzyżowanego i pili wodę z cudownego źródełka.

    Według dawnego przekazu, jednym z najznakomitszych pątników, jacy kiedykolwiek nawiedzili sanktuarium, był król Jan III Sobieski. Przybył on do kościółka w Pietrowicach w 1683 r., w trakcie swojego marszu pod oblężony przez Turków Wiedeń. Zwyczajem pielgrzymów modlił się we wnętrzu świątyni o pomyślność wielkiego przedsięwzięcia, a następnie przeszedł do źródełka, aby obmyć twarz wodą zaczerpniętą z niego.

    W pierwszej połowie XIX w. wydarzyło się nieszczęście. Podczas gwałtownej burzy piorun trafił w wieżę świątyni, nie wywołując jednak pożaru. Roztrzaskane elementy konstrukcji wieży przebiły dach i spadając na ołtarz główny, uszkodziły cudowny obraz. Twarz Ukrzyżowanego została zniszczona. Ówczesny proboszcz zwrócił się do najznakomitszych malarzy, aby odtworzyli pierwotny wygląd twarzy Chrystusa. Żaden z mistrzów pędzla nie zabrał się jednak do pracy, bowiem jakaś tajemnicza moc nie pozwalała im na zbliżenie się do obrazu. Proboszcz już miał porzucić zamiar naprawienia malowidła, kiedy zgłosił się do niego jeszcze jeden malarz. Obiecał, że na pewno odnowi cudowny wizerunek i ochoczo zabrał się przygotowania odpowiednich farb. W tym momencie wszedł do kościółka proboszcz, spojrzał na obraz i nie wierzył w to, co zobaczył: twarz Chrystusa wyglądała tak, jak przed uderzeniem pioruna. Sądząc, że malarz tak szybko uwinął się z pracą, zaczął mu serdecznie dziękować. Ten jednak stwierdził, że jeszcze nie zdążył zabrać się do malowania, a przyjrzawszy się obrazowi, upadł na kolana i gorąco się modlił. Ten widomy cud nie tylko potwierdził nadprzyrodzone pochodzenie obrazu, ale również przyczynił się do wzrostu ilości pielgrzymek przybywających do kościółka stojącego w malowniczej scenerii.

    Tak jest do dzisiaj. Mała świątynia św. Krzyża wciąż przyciąga tysiące pątników. Przybywają z okazji odpustów i świąt, a także w zwykłe dni, indywidualnie i grupowo, wierząc w skuteczność modlitw zanoszonych do Ukrzyżowanego oraz w nadprzyrodzoną moc wody wytryskującej ze źródełka.

    Co roku w kościółku tym odbywają się dwa wielkie odpusty wyjednane w 1783 r. przez o. Anzelma Kotterbę u papieża Piusa VI (1775-1799) na: Znalezienie Św. Krzyża w dniu 3 maja i na Podwyższenie Św. Krzyża w dniu 14 września. Odpust na Znalezienie Św. Krzyża został przeniesiony z 3 na 4 maja w czasie II wojny światowej i ponownie po zakończeniu drugiej wojny światowej, ze względu na to, że w Polsce w dniu 3 maja obchodzi się święto Królowej Polski. Na te odpusty przybywa wielu księży i wiernych z okolicznych wiosek. Odpusty obchodzone są w dniach, na które przypadają, nie są przenoszone na niedziele. Msze św. odpustowe odbywają się w trzech językach: polskim, niemieckim i czeskim.

    Kościół Świętego Krzyża to schowana w dolinie, jedyna drewniana świątynia zachowana w regionie raciborskim. Wzniesiona w 1667 r. jako kaplica, została powiększona do obecnych kształtów w 1743 r., a gruntowniej remontowana w latach 1965-1966.

PIETROWICE RYS 2

    Kościół jest orientowany, konstrukcji zrębowej, posadowiony na podmurówce. Ma kształt dość rozbudowany, nawa na planie zbliżonym do kwadratu. Do nawy przylega od zachodu otwarte w przyziemiu podcienie mieszczące na piętrze chór muzyczny. Przy południowo-zachodnim narożniku nawy jest oszalowana przybudówka, mieszcząca schody na chór, częściowo objęta połacią dachu nawy. Do niej dołączono ambonę (na słupie) z baldachimem, używaną w czasie nabożeństw odprawianych na zewnątrz kościoła. Ambona, parapet i baldachim pobite są gontem. W powstałej – pomiędzy zakrystią a przybudówką – wnęce w czasie odpustów ustawiany jest na betonowym podwyższeniu ołtarz polowy. Nad nim – nowsze zadaszenie zabezpieczające także umieszczony na ścianie obraz „Ecce Homo”.

    Znacznie niższe prezbiterium jest węższe i krótsze od nawy. Zamknięte jest dwubocznie, do niego nietypowo (bo od południa) dobudowano wspomnianą już kwadratową zakrystię.

    Od wschodu i północy kościół otoczony jest otwartymi sobotami wspartymi na słupach. Przed wejściem do zakrystii (od wschodu) we wspartym na dwóch słupach zadaszeniu umieszczono w nadprożu płaskorzeźbę Oka Opatrzności Bożej. Ściany powyżej sobót szalowane są gontem.

    Dach jest dwukalenicowy, typu siodłowego ze skośnymi połaciami, podwójną połacią nad zamknięciem prezbiterium i lekko załamaną od zachodu. Dach zakrystii jest dwuspadowy i łączy się z dachem nawy, nad którą zbudowano w 1822 r. ośmioboczną wieżyczkę, z latarnią i baniastym hełmem, zwieńczoną chorągiewką i potrójnym (papieskim) kutym krzyżem. Dachy i podstawa wieżyczki są pokryte gontem, natomiast latarnia i hełm wieżyczki obite są blachą.

    Wnętrze kościoła oświetlone jest małymi okienkami, proporcjonalnymi do wielkości świątyni: dwa okienka z lewej strony (od północy), po jednym w prezbiterium i nawie oraz jedno od południa w nawie. Dodatkowe okienka oświetlają zakrystię, kruchtę wejściową i schody na chór. Wszystkie zabezpieczone są kratami. Drzwi do kruchty są przesuwane. Nad wejściem znajduje się obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem Wnętrze może pomieścić około 100 osób. Utrzymane jest w stylu barokowym. W prezbiterium – sklepienie pozorne, w nawie strop płaski. W ołtarzu głównym – z symbolicznymi bramkami – centralnym elementem jest słynący cudowną mocą barokowy obraz Chrystusa Ukrzyżowanego. Mensa sarkofagowa z barokowym tabernakulum.

    Zwieńczenia bramek stanowią krzyże wyrastające z włóczni i drabin. Na krzyżu lewej bramki są dodatkowo młotek i obcęgi, a na prawej kosa i chusta Weroniki. Źródła bliżej nie określają, co artysta chciał wyrazić przez symbolikę tych zwieńczeń. Można przypuszczać, że drabina nawiązuje do Jakubowej „drabiny do nieba”, włócznia – symbol prawdy, a pozostałe narzędzia nawiązują do zawodów wykonywanych przez mieszkańców Pietrowic i okolicy lub do Męczeństwa i Zmartwychwstania Ukrzyżowanego. Za ołtarzem pozostawiono jako wota przez uzdrowionych kilka kul. Na bocznej lewej ścianie prezbiterium wisi drewniany krzyż z Ukrzyżowanym, wykonany w XVIII wieku w Oberamergau.

    Przed zabytkowym ołtarzem ustawiono współczesny ołtarz (od czasu zmian wprowadzonych przez II Sobór Watykański). Jego mensa oparta jest na rybie.

    W kościele są jeszcze dwa ołtarze boczne: lewy – poświęcony św. Annie (w towarzystwie swego męża, św. Joachima), nauczającej Matkę Boską; prawy – poświęcony Matce Boskiej Różańcowej. Na belce tęczowej i nad nią widnieją słowa w języku łacińskim, morawskim i niemieckim, upamiętniające wspomniane już wyjednanie przez o. Anzelma Kotterbę u papieża Piusa VI odpustu. Po bokach na belce umieszczono małe rzeźby św. Floriana ( z lewej) oraz św. Huberta i św. Ambrożego (z prawej).

    Na środku kościółka zwisa piękny zabytkowy żyrandol, darowany przez hrabinę von Gaschin Krawarza. Na ścianach zawieszono 14 stacji Drogi Krzyżowej, które malował Berz z Mnichowa w 1889 r., a nad tylnymi drzwiami wisi obraz przedstawiający św. Katarzynę.

    Do niedawna we wnętrzu kościoła znajdowała się mezzotinta – dzieło Jana Eliasza (Johanna Eliasa) Ridingera z Wiednia. Powstało ono w 1752 r. i przedstawia adorację cudownego obrazu Matki Boskiej Rudzkiej, unoszonego w chmurach przez aniołów. Obraz Matki Boskiej Rudzkiej przyozdobiony jest sukienkami i koronami, a u jego stóp pokazano widok kościoła i zabudowań klasztornych z okresu tworzenia obrazu. Ze względów bezpieczeństwa przeniesiono go na parafię. Do cennego wyposażenia kościoła należy także odpowiednio zabezpieczona monstrancja ofiarowana w 1690 r. przez gospodarza Kaffkę – uczestniczącego w budowie kościoła.

    W przedsionku i na ścianie przed wejściem umieszczone są tablice z informacjami o dziejach kościoła, a obok kościoła stoi wolno stojąca dzwonnica z 1971 r. Obiekt jest iluminowany.

    W sąsiedztwie kościoła (po drugiej stronie drogi) znajduje się wzmiankowane cudowne źródło, nad którym wzniesiono początkowo drewniany daszek, potem drewnianą kapliczkę, a za czasów ks. Dziekana Kamradka wybudowano dzisiejszą murowaną kaplicę. Jest to obiekt neogotycki, ceglany z 1899 r. zbudowany – wg projektu Józefa Seyfrieda – na planie ośmioboku, ze stromym dachem z latarnią zwieńczoną wysokim ostrosłupem. Kaplica chroni studnię o głębokości 6 m. Studnia nakryta jest marmurową płytą. Na wewnętrznej ścianie znajduje się obraz olejny przedstawiający Pana Jezusa z Samarytanką przy studni Jakubowej. Napis na obrazie – w języku morawskim – przypomina słowa Pana Jezusa: „Kto się napije wody, której ja dam jemu, nie będzie pragnął na wieki”. Tradycja głosi, że picie tej wody w połączeniu z gorliwą modlitwą działa jak lekarstwo i zapewnia długie zdrowie. Nic zatem dziwnego, że gmina Pietrowice Wielkie – wg źródeł miejscowych – szczyci się największą w regionie liczbą kobiet, które dożyły ponad 90 lat.

    W 2001 r. studzienka w związku z wykryciem w niej bakterii coli i azotynów została zamknięta przez Sanepid. Duchowni pietrowickiej parafii, wierni oraz władze gminy i niektórzy jej mieszkańcy rozpoczęli realizację tzw. Ekoplanu, mającego na celu oczyszczenie i zabezpieczenie przed zanieczyszczeniami wód studni.

    Dużą osobliwością Pietrowic Wielkich związaną także z kościółkiem św. Krzyża jest doroczna konna procesja wielkanocna.

    Tradycja konnej procesji sięga tu "niepamiętnych czasów", jak mówią pietrowiczanie, a przynajmniej tylu lat, ile ma kościół Świętego Krzyża – cel procesji, czyli ponad 350 lat. W Poniedziałek Wielkanocny z kościoła parafialnego wyrusza barwna procesja konna w tradycyjne dziękczynno-błagalne objazdy pól, którym towarzyszą modlitwy i śpiewy (także po morawsku) jako kontynuacja modlitwy o dobre zbiory. Na czele procesji zawsze jadą duchowni – młodsi zwykle konno, starsi w bryczce, do której wsiadają znaczni goście, w tym często zapraszany biskup opolski.

    Wierni, prowadzeni przez kapłana i dwóch jeźdźców z krzyżem opasanym czerwoną wstęgą i figurą Zmartwychwstałego Chrystusa (obok jedzie także „śpiewak", intonujący pieśni i modlitwy), pokonują ponad dwukilometrową trasę spod kościoła parafialnego, przez wieś i pola do kościółka św. Krzyża, gdzie odbywa się nabożeństwo. Po mszy procesja wraca okrężną drogą do wsi, święcąc okoliczne pola. Kiedy uczestniczący w procesji konni zbliżają się do pierwszych zabudowań, nagle ruszają z kopyta i procesja zamienia się w wyścig. W pobliżu mety wyścigu ponownie formuje się procesja, która ul. Świerczewskiego i ul. 1 Maja podąża w kierunku kościoła parafialnego. Tam odbywa się nabożeństwo dziękczynne, a jeźdźcy obowiązkowo odbywają procesję ofiarniczą wokół ołtarza – niegdyś ustawieni według kolejności na mecie wyścigu. Wyścig rozpoczyna świecką część święta, w czasie którego do późnych godzin mieszkańcy bawią się na festynie i zabawie tanecznej.

Pietrowice10

    Od kilku lat organizowane są dodatkowo wielkie konne festyny, połączone z pokazami ujeżdżania, hippiki i skoków przez przeszkody. Przyjeżdżają je zobaczyć nie tylko Polacy, goście z pobliskich Czech, ale także z Niemiec, spędzający święta u rodzin w Polsce. Organizatorzy rozsyłają zaproszenia do jeźdźców z sąsiednich wiosek, nawet spoza gminy i powiatu, bo w Pietrowicach Wielkich ostało się zaledwie około 15 koni. Coraz więcej czeskich stadnin wysyła też swoich jeźdźców.

    Tradycja ta jest dosyć rzadka, wobec czego stanowi dużą atrakcję. W Polsce występuje prawdopodobnie tylko na Śląsku, w: Raciborzu, Pietrowicach Wielkich, Sternalicach, Ostropie, Bieńkowicach i Biskupicach. Być może istnieje jeszcze w innych regionach, jednak ze względu na lokalny charakter trudne jest dotarcie do wszystkich tych miejsc. Raciborskie to w ogóle region procesji. Co roku także, rankiem 6 grudnia w dzień wspomnienia św. Mikołaja, chłopi (sedlaki) z Krzanowic i okolic dosiadają swoich koni i pradawnym zwyczajem stawiają się przed kościołem farnym św. Wacława. Stąd jadą do filialnego kościółka św. Mikołaja (nazywanego przez miejscowych Mikołaszkiem) na skraju osady, przy drodze do Raciborza.

    Zwyczaj wielkanocnej procesji konnej zawędrował tu ponoć w średniowieczu wraz z osadnikami z krajów zachodnich (może dlatego nazywa się do dziś Osterreiten). Jest prawdopodobnie związany z kręgiem kultury chrześcijańskiej, choć według niektórych hipotez wywodzi się on z kultu słońca i został później schrystianizowany. W Europie zwyczaj istnieje w Szwajcarii, Tyrolu i Niemczech, skąd prawdopodobnie się wywodzi i skąd dotarł do naszych terenów.

Hubert Buchta i Leon Kopernik