Dzień powrotu do życia, słońca i nieba

    W październiku i listopadzie 2005 r. odbyły się w zabrzańskim Centrum Edukacji Twórczej warsztaty historyczno-dziennikarskie "Przeszłość industrialna Zabrza w reportażu młodzieżowym", których uczestnikami byli uczniowie zabrzańskich gimnazjów i liceów oraz ich opiekunowie. Opiekę merytoryczną nad warsztatami objęli Krzysztof Karwat, który uczył młodzież pisać reportaże oraz Dariusz Waleriański, który prowadził ją po magicznych miejscach Zabrza. Spośród 23 uczestników komisja w składzie Krzysztof Karwat i Dariusz Waleriański za najlepszą w kategorii gimnazjów uznała pracę Magdy Niedbał, która za zgodą autorki publikujemy.


 

    Listopadowy dzień 2005 roku. Jestem w zabytkowej kopalni "Królowa Luiza". Dokoła panuje cisza, spokój. Słyszę tylko energiczne stukanie dzięciołów w korę porastającą drzewa. A jeszcze niedawno na terenie kopalni stało po kilkanaście pociągów z węglem, pyszniły się wyniosłe szyby, stanowiąc znaczący element zabrzańskiej krainy.

    ...z ogromnym trudem wdrapałam się na szyb. Warto było, gdyż mogłam podziwiać z niego przepiękną, idylliczną panoramę Zabrza. Nad moim Śląskiem ziemia pokryta jest coraz bujniejszą zielenią, która zastąpiła hałdy oraz szare, kamienne familoki. Przewodnik, widząc jak bardzo zachwyciła mnie ta cała maszyneria, opowiedział mi pewną historię...

    Wydarzyło się to we wrześniu roku 1961. Kopalnia przeżywała czasy świetności i rozkwitu, Tłumy górników każdego dnia zjeżdżały pod ziemię, by w ciemnych korytarzach toczyć walkę o wydobycie czarnego złota... Wdycham zapach spalin, smaru, niebo wydaje się pochmurne... I oto słyszę ogromny huk kół, jakieś łoskoty maszyn, nieprzeniknione jęki i... nagle krzyk! Zadrżałam. Przymykając oczy mogłam po jednym niepowtarzalnym gwiździe zobaczyć ubrudzone pyłem twarze, usłyszeć twarde, krótkie zdania szybko wymieniane przed wejściem do szoli! Zegar w cechowni wskazywał, że dawno minęło południe, zbliżała się godzina druga. I w tym dniu dwóch robotników spóźniło się z powodu jakiegoś ważnego meczu, a że była to ostatnia klatka zjeżdżająca na dół, w ostatniej chwili zawołali z podwórza: - Zostow, jeszcze my som!

Stop! - Gdyby wiedzieli, że będzie to jedna z przyczyn wypadku...carnall

    Sygnalista przez swoje małe okienko zupełnie nie zorientował się, co się stało. Stop! Szarpnął rączką blokady. Ogłuszający sygnał przetoczył się przez szyb, rozbrzmiewał w uszach tym, dla których miał stać się pieśnią pożegnalną. Chwila ciszy, bezruchu, jakby dobre i złe duchy kopalni rzuciły losy o dusze tych kilkunastu zawieszonych w próżni górników i oto... decyzja zapadła. Lina wysunęła się, klatka z górnikami zaczęła powoli opadać. Powoli, gdyż jej przeciwwaga zahaczyła się na poziomie 500 m. Pękło zawiesie, pękły z rozpaczy serca ludzi, którzy zrozumieli, że to ich ostatnia droga, że nigdy nie zobaczą już słońca, nie ucałują żony, nie zobaczą jak dorastają ich dzieci, jak ładnie starzeją się rodzice...

    Trzydziestotonowy ciężar runął bezwładnie w dół... "Każdy dzień powrotu do domu był dniem powrotu do życia, słońca i nieba" (cytat D. Simonides). Dlaczego oni już nie wrócą? Przecież niczym nie zawinili! Ten tragiczny wypadek był wielką niespodziankę dla śląskich rodzin. Kobiety ze łzami w oczach i z wielkim bólem w sercu zebrawszy się przed szybem zastawionym karetkami próbowały dowiedzieć się czegoś o swoich mężach. Widziały tylko ich martwe ciała owinięte prześcieradłami. Dzieci zmarłych płakały i niewinnymi głosikami wołały: -Tatusiu, wróć!

    Widzę to... Mimo łez w oczach próbuję dowiedzieć się czegoś więcej, chociaż wiem, że mi się nie uda, bo...to nie mój czas.. Ja mogę tylko stać przerażona w tłumie kobiet i razem z nimi zanosić się płaczem, choć wiem przecież, że to nie zmieni niczego. Taki miał być ich los, tak chciało przeznaczenie, W tym dniu zginęło 18 górników, 18 ojców nie wróciło do swoich dzieci, do życia, słońca i nieba.

    A może właśnie są w niebie? Bo całym swoim ciężkim, pracowitym życiem zasłużyli na to, by święty Piotr uścisnął ich twarde, spracowane dłonie, poklepał po plecach i zaprosił na wieczny odpoczynek. Może tam też mają swoje ukochane gołębie, króliki, a wieczorem siadają ze starzikiem i pykają z fajeczki, wspominając jak fedrowali niedaleko szybu Carnall...

Magda Niedbał
opiekun: Aleksandra Harzowska