Góra Żerkowicka

    Popularnie powtarza się wśród mieszkańców miasta Zawiercia powiedzenie "rów przeciwczołgowy" na Górze Żerkowickiej 467 m n.p.m. Sformułowanie to nie jest zbyt dokładne, gdyż w swym brzmieniu zawiera tylko jedną nazwę miejscowości. Jednak po bliższym spenetrowaniu pobliskich pól uprawnych okazuje się, że rów przeciwczołgowy ma znacznie dłuższy zasięg biegnący w poprzek Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej. Chcąc poznać bliżej linię tej ziemnej fortyfikacji, udajmy się z centrum Kromołowa w kierunku kościoła parafialnego. Minąwszy stary zabytkowy kościół i ostatnie domy mieszkalne przy ulicy Karlińskiej, dochodzimy do wyrobiska kamieniołomu. Główny szlak okopu spod kamieniołomu znaczy się wgłębioną bruzdą, zdążając lekko na południowy wschód wzniesieniami nad Kromołowem, przecinając pola na dużej przestrzeni. Następnie ze wzgórz schodzi w wąską dolinkę, jakby oddzielającą kolejne łagodne pagórki. Zapora przeciwczołgowa okrąża Kromołów od wschodu i dochodzi do szosy łączącej Kromołów z Bzowem (ten odcinek okopu jest widoczny z okien samochodów). Tymczasem wytyczony w planie wojskowym okop dąży w stronę Podzamcza, otaczając szerokim ramieniem Bzów. Krzewy jałowców, dzika róża, rzadki drzewostan w kilku miejscach spowodowały wypiętrzenie warstwy ziemi, w ten sposób brzegi okopu zrównały się z powierzchnią poziomu terenu.


kraj12 5    Drugi, również ciekawy wariant zwiedzania, a nawet spaceru granicą brzegową rowu przeciwczołgowego możemy rozpocząć już od Góry Żerkowickiej (pieszo ok. 15 min. z Kromołowa). Mniej więcej w połowie Góry Żerkowickiej doskonale obserwujemy dwie przeszkody odgradzające wojenną zaporę wykopaną w ziemi. Jest nią szosa Kromołów - Karlin i druga szosa Kromołów - Kielce. Wody deszczowe żłobią i podmywają brzegi okopu. Trudno określić głębokość rowu przeciwczołgowego, są miejsca, że miarą tą może być 1,5 metra, 2,5 a nawet do 3 m głębokości. Charakterystycznym kształtem jest profil przypominajacy literę V lub rodzaj otwartego klina. Miało to swój cel, gdyż pojazd gąsienicowy wpadający w prosty a skomplikowany z natury rów nie mógł już wyjechać. Oczywiście rowy te były znacznie głębsze, tym samym trudniejsze do pokonania przeszkody. Na Górze Żerkowickiej w długiej przestrzeni brzegi okopu spojone są kamieniami i zarostami wysokich traw. Rów przeciwczołgowy dochodzi do domków letniskowych w Żerkowicach, po czym skręca w kierunku północno-wschodnim ku Pomożycom. Trzeba poświęcić dużo czasu, aby przejść pewne odcinki okopów. Nie ma tutaj tras. Idziemy po prostu na przełaj, zważywszy, że są to pola uprawne. Może to będzie nietypowa przechadzka, jednak będąc w wyżej opisanych miejscach poczujemy w sobie posmak przygody, a nawet sensacji.
    Z wojskowego punktu widzenia gdyby Niemcy zdolni byli obsadzić tę linię obrony wojskiem i sprzętem wojennym, trudno sobie wyobrazić, jak ciężkie straty byłyby tutaj ze strony atakujących i broniących się. Oddziały Armii Radzieckiej ominęły te zapory. Dzisiaj są świadkami tamtych wydarzeń.
    Wracając do faktów historycznych. W roku 1944 niemieckie władze wojskowe zbierali ludzi w różnym wieku do prac polowych i zmuszali ich do kopania rowów przeciwczołgowych, okopów strzeleckich i innych umocnień.
    Pan Adam Komenda, znany przewodnik turystyczny Oddziału PTTK w Zawierciu tak wspomina: "Mając 16 lat pracowałem w zakładzie Glass Hüttte w Zawierciu. Po pracy Niemcy wywozili nas ciężarówkami do umacniania okopów na Górze Żerkowickiej. Ciężka, mozolna praca w kamienistym gruncie wymagała siły. Z trudem wyrzucaliśmy duże kamienie z dołów do góry. Pilnowali nas żołnierze niemieccy starsi wiekiem. Dużo było Ślązaków, mówili do nas po polsku. Co odważniejsi z robotników łamali kilofy i łopaty, aby opóźnić prace wroga. Droga jezdna pod Górę Żerkowicką była kamienista i gdy przejeżdżał samochód unosiła się za nim chmura kurzu".
    Obecnie rów przeciwczołgowy nie jest zauważany przez młodzież, co więcej - przez turystów. To też część historii ziemi zawierciańskiej.
    Zaraz za wsią Żerkowice na łagodnym, płaskim wzgórzu przy szosie lokalnej biegnącej do Pilicy, jest jeszcze schron bojowy, na którym spoczywała przed kilkunastu laty wieża czołgowa z armatą (był to jedyny egzemplarz na Jurze). Pewnej nocy ktoś ją wymontował i wywiózł w nieznanym kierunku.
    Mój znajomy pan Tomasz Biskup z Bytomia, miłośnik tradycji i oręża, cmentarzy wojennych i umocnień w swych wyprawach turystycznych dotarł do grup warownych potężnej linii Zygfryda. I tu sensacja: zaginiona wieża czołgowa z Żerkowic jest w jednym z tamtejszych muzeów w miejscowości Niedersiemten w Westfalii (przy granicy francuskiej) k. Bitche. Na kopule wieży jest jeszcze czerwony znak szlaku turystycznego. Oprowadzający po muzeum, bliżej na temat pochodzenia wieży czołgowej nie chciał w ogóle rozmawiać. Jednym słowem, jurajska pamiątka wojenna jest nie do odzyskania.
    Obojętność i bierność w pracach i działaniach krajoznawców nie powinna istnieć. Powinniśmy wychodzić naprzeciw naszym szlachetnym celom, wspólnie sobie pomagać. Rejestrować, notować, fotografować to co na naszej ziemi zostało z burzliwych lat zawieruch wojennych i przeobrażeń kulturowych, dziejowych w pełnym tego słowa znaczeniu. Apelowaliśmy w Dzienniku Zachodnim 15 liastopada 1996 r w sprawie schronów wojennych z terenów Górnego Śląska, zagłębia Dąbrowskiego i Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej w celu zebrania tzw. banku informacji o ich położeniu, stanie itp. Działając w zespołach można by kiedyś stworzyć opracowanie na temat tego interesującego zagadnienia.
    Jak do tej pory jest to temat otwarty.

Maciej Świderski