Ludziom Gór

   Ta inicjatywa dojrzewała przez czterdzieści lat. 

    Kiedy górska śmierć zabrała w lawinie w Górach Świętego Eliasza na Alasce w 1974 r. Henryka Furmanika i Krzysztofa Tomaszewskiego, rok później upamiętniono ich tablicą pamiątkową. Brązową tablicę, wykonaną w gliwickim GZUT, umieszczoną na głazie w sąsiedztwie Planetarium Śląskiego. Niestety, złomiarze spowodowali, że dziś nie ma po niej śladu.

Nieistniejaca tablica

    Wówczas też zaczęto w środowisku śląskich alpinistów myśleć o upamiętnieniu w innej formie kolegów zaginionych gdzieś w odległych górach. Sprawa odżyła po dwunastu latach, kiedy góry pochłonęły kolejnych członków katowickiego Klubu Wysokogórskiego: Andrzeja Hartmana (1983 r.) i Rafała Chołdę (1985 r.). Właśnie z inicjatywy matki Rafała Chołdy w katowickim drewnianym kościółku św. Michała Archanioła odbyła się pierwsza msza św. za tych, którzy nie wrócili z gór. Odżył też pomysł upamiętnienia zaginionych jakimś obeliskiem z tablicami, wybrano też miejsce upamiętnienia – teren wewnątrz ogrodzenia kościółka św. Michała Archanioła.

    Ofiary górskich tragedii często na zawsze zostają wśród wiecznych śniegów, w szczelinach lodowców lub niedostępnych rozpadlinach skalnych. Nie mają swoich mogił, miejsc, gdzie można by im zapalić światełko pamięci, złożyć kwiaty, pomodlić się, stąd też pomysł upamiętnienia kolegów, którzy zostali w górach – ich symbolicznego „grobu”, pomysł nie nowy.
    Rozwój alpinizmu przyniósł także ofiary wspinaczek. Rodziny i przyjaciele upamiętniali je różnego rodzaju tablicami pamiątkowymi i krzyżami, umieszczanymi w górach, często w miejscu śmierci. Z czasem przybywało ich coraz więcej i zaczęto się zastanawiać nad inną formą upamiętnienia ofiar górskich tragedii. Tak narodził się pomysł Tatrzańskiego Cmentarza Symbolicznego. Już w latach 20. XX w. czeski malarz Otakar Štafl wystąpił z projektem stworzenia miejsca pamięci tym „którzy stracili życie przez swą miłość do gór”. Wybrano miejsce pod Osterwą w Wysokich Tatrach, kilkanaście minut spacerem od Popradzkiego Stawu i w 1936 r., wokół kapliczki projektu popradzkiego architekta Roberta Vosyka (także autora pierwszego schroniska Pod Rysami) umieszczono ponad 160 tablic i 57 pięknie rzeźbionych ludowych krzyży, dłuta rzeźbiarza z Detvy – Josefa Šumnego. Część to tablice, które zostały przeniesione z pierwotnych lokalizacji w górach, w upamiętnionych miejscach śmierci (np. Klimka Bachledy z Jaworowej Doliny), później zaczęto tu także umieszczać tablice dla upamiętnienia ofiar gór we wszystkich częściach świata. Często jest to jedyny „grób”, gdyż wielu ciał nigdy nie odnaleziono.
Podobny Cmentarz Ofiar Gór założono w 1986 r. w górnej części Kotła Łomniczki (ok. 1300 m n.p.m.) u podnóża Kopy w Karkonoszach. Tam 2,4-metrowemu krzyżowi z napisem „Ofiarom gór” towarzyszy tablica: „Żyli w górach – w górach pozostali” oraz kilkadziesiąt indywidualnych tabliczek-upamiętnień.

DSCF0764    Na dzwonie cmentarnej kaplicy pod Osterwą umieszczono napis: „Martwym ku pamięci, żywym ku przestrodze”, ale pomimo tej przestrogi ginie w górach rokrocznie kilkadziesiąt osób – począwszy od przypadkowych, niedoświadczonych turystów, skończywszy na mistrzach klasy Kukuczki czy Rutkiewicz.
    Co pcha tych ludzi w nieprzyjazne w końcu środowisko, w ekstremalne warunki?
    Odpowiedzi na to pytanie jest mnóstwo. Często są to zawiłe, patetyczne wywody, często są to kpiarskie stwierdzenia typu: „chodzi się w góry, by potem z nich zejść” lub „chodzi się w góry, bo one są” (Mallory). Żadna z wypowiedzi nie jest pełna, bo też prawdziwa odpowiedź znajduje się tam, wysoko w górach, wśród niebotycznych szczytów. Tak, jak syty nigdy nie zrozumie głodnego, tak laik, „ceper” nigdy nie zrozumie motywacji do zdobycia kolejnych szczytów.
    Niestety, te kosztują. Tylko w roku 1986 na K2 zginęło trzynaście osób, w 1989 r. – na przełęczy Lho La w rejonie Mount Everestu – pięciu uczest-ników polskiej wyprawy. Często giną całe ekipy... Nie powstrzymuje to jednak następnych zdobywców.
    „Młodzi ludzie obiecujący, zdolni, pełni zapału i odwagi nie przestaną narażać życia dla radości górskiej przygody. I któż ma prawo potępić ich za to? Ta (jakże często lekkomyślna) gotowość do forsowania granic własnych możliwości jest przecież – mimo wszystko – wspaniałym darem. Jest tą samą siłą, która ożywiała Kolumbów i Magellanów, która rozszerza horyzonty ludzkości, która wabić nas będzie zawsze na niebezpieczne drogi, po prostu dlatego, że jesteśmy ludźmi” – napisał o śmierci w górach Jan Józef Szczepański („Wierchy” 1977). I jest to chyba najbardziej przekonująca motywacja pędu do zdobywania gór, mimo konsekwencji.

    Pracownicy Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach zaczęli przygotowywać koncepcje pomnika alpinistów. Przedstawiony przez Stanisława Kluskę miał formę obelisku z wyłamanego bloku strzegomskiego granitu, na którym umieszczono fragment zerwanej alpinistycznej liny, wykonany z brązu. Do tego miały dojść niewielkie tabliczki z nazwiskami kolejnych ofiar. W 1987 r. w czasie spotkania uczestników wyprawy na Shisha Pangma – Jerzym Kukuczką, Januszem Majerem i Ryszardem Wareckim – z ówczesnym prezydentem Katowic Jerzym Świradem, pojawiła się nowa koncepcja lokalizacji. Prezdent obiecał, że już w 1988 r. powstanie na nowo wybudowanym cmentarzu komunalnym przy ul. Murckowskiej wspomniany obelisk. Niestety, inicjatywa ta nie została sfinalizowana. Na przeszkodzie stanął brak pieniędzy.

ALPINISCI PROJ    Dobrze prosperujący Klub Wysokogórski, zdobywający środki poprzez tzw. Fundusz Akcji Socjalnej Młodzieży (FASM), został nagle po przekształceniach ustrojowych odcięty od źródła zasilania i zarobkowania. FASM został zlikwidowany, wraz ze zgromadzonymi na jego koncie środkami, a alpiniści – dotychczasowi malarze kominów, ocieplacze i wysokościowi konserwatorzy – pozakładali własne firmy.
    Jak już wspomniałem, od 1985 r. odbywały się w kościele św. Michała Archanioła „Zaduszki wysokogórskie”. Tam też, jak wcześniej planowano, postanowiono ulokować pomnik ofiar gór. A tych przybywało: w 1988 r. zginął Jan Nowak, rok później Mirek „Falco” Dąsal i as atutowy śląskiego himalaizmu – Jurek Kukuczka. W 2011 r. uchwała Walnego Zebrania katowickiego Klubu Wysokogórskiego zobligowała Zarząd Klubu do powrotu do tematu pomnika alpinistów. Dwa lata później, w 2013 r. góry pochłonęły Tomasza Kowalskiego i Artura Hajzera. Starania o ich upamiętnienie nabrały tempa. W lutym 2014 Zarząd Klubu Wysokogórskiego w Katowicach powołał Honorowy Komitet Budowy Pomnika „kolegom, którzy w górach zostali na zawsze…”. Jego przewodniczącym został Ignacy „Walek” Nendza, w skład weszli: Cecylia Kukuczka, Anna Karkosz, dr Jerzy Ziętek, Krzysztof Modliszewski, Dariusz Sokół oraz Izabela Hajzer. W tym czasie istniał już kolejny projekt obelisku (autorstwa Bogusława Burzyńskiego), Który „tylko” trzeba było zrealizować. Wykonania podjęła się firma kamieniarska Makronex Marka Klyty. Zaczęto gromadzić środki. Znaczną ich część przekazali sponsorzy, zwłaszcza firmy związane ze Śląskiem oraz upamiętnionymi alpinistami oraz rodziny ofiar. Jesienią 2014 r. rozpoczęto też publiczną zbiórkę w ramach projektu „Pasja Gór”, za pośrednictwem portalu internetowego PolakPotrafi.pl. W jej promocję zaangażowali się m.in. Kinga Baranowska, Janusz Gołąb, Janusz Majer, Artur Małek, Izabela Hejzer, Ignacy Nendza oraz Martyna Wojciechowska. W efekcie zebrano 40 tys. zł od 362 darczyńców. Inicjatywę wzniesienia poparły też władze miasta. 29 października 2014 r. Rada Miasta Katowice przyjęła uchwałę w sprawie „wzniesienia i lokalizacji Pomnika Alpinistów. Postanowiono też z miejskiego budżetu dofinansować budowę.

    Ze względów konserwatorskich pomnik nie mógł stanąć w obrębie ogrodzenia drewnianego kościoła św. Michała Archanioła, jak chcieli jego inicjatorzy. Postawiono go kilkanaście metrów na południe od zabytkowego obiektu.

ALPINISCI 1

    28 października 2015 r.w godzinach popołudniowych pomnik odsłonięto, a w uroczystości w Parku Kościuszki wzięli udział krewni, przyjaciele i bliscy alpinistów, a także przedstawiciele władz Katowic, archidiecezji katowickiej oraz środowiska wspinaczkowego z całej Polski, m.in. Janusz Onyszkiewicz – prezes Polskiego Związku Alpinizmu.

    Pomnik w kształcie obelisku z nałożonych na siebie kamieni z nazwiskami, podobiznami i autografami 8 alpinistów, nawiązuje do starego zwyczaju sypania w górach kamiennych kopców dla oznaczania drogi lub upamiętnienia czyjejś śmierci. Jako, że ciągle góry przynoszą kolejne ofiary, istnieje możliwość dołożenia kolejnych kamieni.

    Osiem kamieni przypomina osiem słynnych postaci katowickiego alpinizmu:

Towarzyszy im fragment wiersza Ignacego „Walka” Nendzy „Modlitwa wspinacza”

Wspinaczka, modlitwa ludzi wybranych
Intymnych marzeń warowny gród
Modlitwa słów niewypowiedzianych
Błogosław Panie nasz górski trud (…)

Edward Wieczorek