Korzystając z serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies.

Czytaj więcej…

Zrozumiałem

Mieczysław Bożek – wspomnienia

BOZEK    Nasz kolega przewodnik Mieczysław Bożek odszedł od nas 22. czerwca 2012 roku, na skutek ogólnej niewydolności wielonarządowej. Z Jego odejściem straciliśmy wspaniałego i ofiarnego kolegę, towarzysza na początku przede wszystkim górskich wędrówek, z czasem głównie krajoznawczych wojaży. Z Mietkiem wędrowaliśmy nie tylko po naszych polskich górach, ale także po Czarnohorze i Gorganach. Polskie Towarzystwo Turystyczno Krajoznawcze, którego był wieloletnim członkiem straciło solidnego działacza. Tutaj szczególnie wyróżnił się działając w Oddziałowej Komisji Rewizyjnej Górnośląskiego Oddziału PTTK w Katowicach, gdy po zmianach ustrojowych należało uporządkować sprawy dotyczące majątku oddziału.

    Straciliśmy, jako Koło Przewodników Beskidzkich, aktywnego przewodnika górskiego. W czasie pracy w Ministerstwie Górnictwa był animatorem i przewodnikiem wycieczek górskich organizowanych dla pracowników ministerstwa. Miał także uprawnienia przewodnik po Górnośląskim Okręgu Przemysłowym.

    Mietek, człowiek bogatym życiorysie w ciągu 86 lat życia przeszedł różne koleje losu. Urodził się 1 września 1926 roku w Łodygowicach w rodzinie tkacza – chałupnika, tkającego głównie sukna, tak w owym czasie działała część podbeskidzkiego przemysłu. Przedsiębiorca dostarczał maszynę i materiał, pracownik zaś wykonywał pracę u siebie w domu. Nasz kolega nie cieszył się długo beztroską młodością, gdyż już jako 15 letni chłopak wysłany został na roboty w głąb Rzeszy Niemieckiej. Mietek nigdy nie był atletycznej postury, niemieccy chłopi wybierali sobie co roślejszych parobków, tak, że na koniec dnia Mietek został sam w nocy w sali gospody, w której zebrana była przeznaczona do podziału młodzież. Jakie to musiało być dla młodego chłopca przeżycie skoro to wydarzenie po wielu latach wspominał. Często wracał też w opowiadaniach o swej pracy u „bauera”, Jego dzień pracy rozpoczynał się przed świtem, rozpalał ogień pod kotłem by wrzątkiem rozmiękczać książki i inną makulaturę, tworząc w ten sposób wsad do produkcji papieru. Tutaj rodziło się jego zainteresowanie książkami, przeglądał je, czytywał, poznając przy okazji język niemiecki. To zamiłowanie do książek zostało Mu na cale życie, mam tu na uwadze domowy księgozbiór obejmujący kilka tysięcy woluminów. Inną pozostałością po tamtych czasach to obserwowane czasie naszych wędrówkach po lasach zbyt wysoko obciętych pni drzew. Mietek widząc te duże odziomki wspominał, że tylko jeden raz obciął zbyt wysoko, musiał ciąć jeszcze raz – nauczka została na całe życie.

    Do domu, do Łodygowic wrócił ze względu na powojenne trudności komunikacyjne dopiero pod koniec 1945 roku, by kontynuować rozpoczętą jeszcze przed wojną naukę w bielskim gimnazjum. Od 1950 roku zamieszkał w Katowicach, by za przykładem kuzyna Tadeusza Marka (wybitny w owym czasie alpinista, Honorowy Prezes katowickiego Klubu Wysokogórskiego) studiować ekonomię na Wyższej Szkole Ekonomicznej.

    Pracę zawodową rozpoczął po ukończeniu uczelni w Przedsiębiorstwie Montażu Urządzeń Elektrycznych Przemysłu Węglowego. Następnie zatrudniony był w Departamencie Budownictwa Ministerstwa Górnictwa, tu był cenionym pracownikiem, ten fakt niech poświadczą wyróżnienia jak Złoty Krzyż Zasługi czy Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Tutaj pracował do 1982 roku, kiedy, w ramach zwolnień grupowych związanych z reorganizacja przeszedł na emeryturę. Będąc na emeryturze przez kilka lat pracował w niepełnym wymiarze godzin w Polskim Związku Motorowym w Katowicach.

    W życiu poza zawodowym, jako głęboko wierzący katolik był aktywnym członkiem Klubu Inteligencji Katolickiej tu wykorzystywał doświadczenia działalności przewodnickiej, współorganizował i opisywał wyjazdy – pielgrzymki klubowe. Jako przykład tej działalności to opis „Pielgrzymki Klubu do Matki boskiej Ostrobramskiej”, opis obejmuje prawie dwieście stron maszynopisu. Mietek opisywał w ten sam sposób także inne wycieczki krajoznawcze, brał adresy uczestników, powielał opisy i rozsyłał bezpłatnie uczestnikom j wycieczki. Tych rozsyłanych opracowań, liczących kilkadziesiąt stron było nieraz po czterdzieści kompletów.

    Od wczesnych lat wyjeżdżał z dziećmi na wycieczki, wyrabiając w nich nawyk podróżowania – efekt: córka pracuje jako pilot wycieczek zagranicznych a głównym zainteresowaniem jednego z synów są wojaże po całym świecie.

    Nasz kolega od pewnego czasu zaczął się interesować zdrowiem, chodził na wykłady, kupował broszury i książki nt. zdrowia, stasował niekonwencjonalne metody leczenia się i odpowiednią dietę. Efektem tej diety przy naszych wyjazdach i zbiorowym żywieniu było: ja zjadałem np. dwa kotlety a Mietek podwójny zestaw jarzynek.

    Mietek od dłuższego czasu poważnie chorował, pomimo leczenia zmniejszyła się Jego ogólna aktywność. Nasilająca się w ostatnich czasach choroba zmniejszała stopniowo Jego aktywność ruchowa, choroba postępowała. Odszedł wcześniej niż można się było tego spodziewać. Mietek zmarł nagle, my jednak pamiętamy Go jako zawsze czynnego i uczynnego kolegę i towarzysza wędrówek.

Zygmunt Bracławik