"Wędrówka i Praca". Obozowe akcje wędrowne Katowickiej Chorągwi ZHP

    Wydawałoby się, że sprawa jest powszechnie znana, bo nazwy tych akcji w żargonie kadry instruktorskiej Związku Harcerstwa Polskiego przewijały się w minionych dekadach historii harcerstwa. Jednakże - jak to bywa z pojęciami obiegowymi - nie zawsze zdajemy sobie sprawę z istoty zagadnienia określonego potoczną nazwą. Stąd ośmielam się przypomnieć bardzo lakonicznie (z uwagi na objętość niniejszego szkicu) inicjatywy programowo-organizacyjne chorągwi katowickiej, które w 85-letniej historii służby harcerskiej stały się najdłuższymi przedsięwzięciami akcji obozowej ZHP, bo trwającymi ponad lub blisko trzydzieści lat.


    Nie miejsce tutaj przypominać, że od początku istnienia harcerstwo miało bezpośredni kontakt z przyrodą, mający na celu nie tylko "uzdrowienie duszy" ale także poznanie i umiłowanie przyrody, a przede wszystkim - wyrobienie umiejętności obcowania z jej bogactwami i jej obrony (nazwanej później przez wybitnego Polaka sozologią, a dziś uczenie: zachowaniem systemu ekologicznego). Aby ten kontakt uzyskać, trzeba było do tej prawdziwej przyrody dotrzeć z miejsca zamieszkania, bo już na początku XX wieku cywilizacja poczyniła takie spustoszenie, że pierwszym harcerzom nie wystarczały rabaty, planty i parki na miejscu. W ten sposób rozwinęły się różnorakie formy wędrownictwa, a konieczność przetrwania na "łonie przyrody" wymusiła umiejętność biwakowania, obozowania, budowania dachu nad głową, gotowania strawy w warunkach polowych itd itp. Wszystkie formy puszczaństwa, pionierki, obozownictwa, wędrownictwa weszły na stałe do kanonu umiejętności harcerskich i to nie tylko jako naśladownictwo skautingu, ale głównie jako rzeczywista potrzeba w wychowaniu współczesnego człowieka przy pomocy metodyki harcerskiej.
    Nawyki wewnętrznej potrzeby kontaktu z przyrodą i umiejętność racjonalnego korzystania z niej stały się niezastąpionymi wartościami w zagrożonym ekologicznie społeczeństwie współczesnym.
    Na terenie chorągwi katowickiej, gdzie skupienie przemysłu i nadmierna urbanizacja stworzyły szczególne zagrożenie dla wzrastającej tu młodzieży, władze harcerskie po reaktywowaniu ZHP w 1956 roku podjęły intensywne starania, aby umożliwić jak największej liczbie harcerzy udział w obozach letnich. Przyjęto przy tym trzy podstawowe założenia:
po pierwsze - ulokować obozy w możliwie nieskażonych terenach zielonych,
po drugie - z uwagi na uciążliwość i koszty transportu - w niezbyt wielkiej odległości od aglomeracji górnośląskiej,
po trzecie - możliwie na terenie województwa lub w bezpośrednim jego sąsiedztwie, ze względu na łatwiejszą współpracę z władzami administracyjnymi w zakresie lokalizacji i zaopatrzenia.
    Na podstawie tych założeń powstała pod koniec lat pięćdziesiątych koncepcja zorganizowania dwóch obszarów obozowych na południowych i północnych rubieżach ówczesnego województwa katowickiego, posiadającego wydłużony kształt na osi północ - południe. Obydwa obszary miały mieć wspólne założenia programowe, ujęte krótko w hasło "wędrówka i praca", ale osobne plany działania i odrębne kierownictwa nazwane Sztabami Harcerskiej Akcji Letniej. Pierwszy składnik hasła programowego wynikał z zapotrzebowania śląskiego harcerstwa (wspominałem jego rolę w Ruchu powyżej), natomiast drugi był rezultatem zapotrzebowania społecznego i również tkwił w harcerstwie od jego zarania. Przybierał przecież różne kształty: przygotowania do walki o niepodległość, odbudowy kraju po I i II wojnie światowej, wspaniały etos Harcerskiej Służby Polsce w powojennych latach czterdziestych czy też w ogóle różnorakie formy harcerskiej służby.

ZAŁOŻENIA PROGRAMOWO-ORGANIZACYJNE

    Każdy harcerski obóz musi mieć swój własny program, a szczególnie obóz wakacyjny latem, dostosowany do całorocznej pracy drużyny, będący jej uwieńczeniem, podsumowaniem, realizującym się zdobytymi umiejętnościami harcerskimi, ukoronowanymi stopniami etc.etc. Dla obozów zlokalizowanych w jednym z dwóch wymienionych wyżej obszarów obozowych wzbogacono własne programy o elementy wspólne dla danego obszaru, niektóre z nich obligatoryne dla wszystkich obozów. Program wspólny zawierał na ogół uroczyste rozpoczęcie akcji letniej na danym obszarze z wręczeniem komendantom poszczególnych obozów flag obozowych, takież zakończenie, zawody sportowe międzyobozowe zwane spartakiadami, współzawodnictwo kulturalne tzw. "Leśne Estrady", czasami wspólny "front pracy" (o ile realizacja zapotrzebowania społecznego wymagała większej ilości osób), obchody okolicznościowe uroczystości państwowych czy harcerskich. Ale najistotniejszym elementem wspólnego programu była wędrówka krajoznawcza po terenie obszaru obozowego, będąca w rzeczywistości klasycznym obozem wędrownym bez uciążliwości takiego obozu. I było to precedensem na skalę Związku, wartym odnotowania, mimo że dzisiaj wydaje się proste i banalne. Wszystko dotąd już było: różne rodzaje wędrownictwa harcerskiego, obozy stałe i wędrowne, wycieczki, wyprawy rajdy etc., ale nie było obozu wędrownego na obozie stałym! Ażeby taki, wydawałoby się prosty program zrealizować, musiały być spełnione pewne rygory organizacyjne, proste, ale wymagające olbrzymiej pracy przygotowawczej organizatorów akcji członków jej Sztabu, szczególnie w tłumaczeniu istoty przedsięwzięcia i korzyści dla młodzieży - organizatorom poszczególnych obozów. Obozy musiały być rozmieszczone względem siebie o dzień marszu tj. około 15-20 km, o jednakowej liczebności uczestników (lub wielokrotności pewnej liczby). Nie miejsce tutaj i możliwość przytaczania wszystkich szczegółów organizacyjnych; dla zrozumienia organizacji wędrówki posłużę się przykładem 5 obozów (obozy w zależności od lokalizacji były łączone w tzw. "kółka" wędrownicze grupujące przeważnie 5-6 obozów) o typowym 24-26 dniowym turnusie. W czasie wakacji akcja obozowa dzielona była na dwa turnusy, obejmujące na ogół cały lipiec i dwie dekady sierpnia. Stan liczebny uczestników dzielono na dwie części: w pierwszej połowie turnusu jedna część pełniła rolę gospodarzy, a druga część brała udział w wędrówce. W drugiej połowie turnusu obie części obozu zamieniały się rolami i w ten sposób wszyscy harcerze brali udział w wędrówce. W naszym przykładzie sama wędrówka (przemieszczanie) trwała pięć dni, po jednym dniu harcerze przebywali w innych obozach na trasie swej wędrówki, gdzie włączali się w program obozu, prezentując na ognisku swoje środowisko lub wykazując inicjatywę na rzecz obozu gospodarzy. Stwarzało to wspaniałe możliwości harcerskiej integracji międzyśrodowiskowej, wymiany doświadczeń, umiejętności, zwyczajów czy obrzędów z korzyścią dla uczestników akcji obozowej. Wędrówka rozpoczynała się we wszystkich pięciu obozach naszego przykładu równocześnie i trwała do jej ukończenia w macierzystym obozie - łącznie dziewięć dni. Pięć dni wędrówki z obozu do obozu i cztery dni pobytu na poszczególnych obozach poza swoim własnym. Dziewięć dni dla jednej części obozu i dziewięć dni dla drugiej, aby cały obóz mógł uczestniczyć w wędrówce, co daje łącznie osiemnaście dni. Różnicą czasu trwania turnusu i wędrówki (w naszym przykładzie 24 - 18 = 6 dni) komenda obozu organizowała zgodnie ze swoim programem z uwzględnieniem programu całej akcji. Część młodzieży, pełniąca rolę gospodarzy w obozie podczas wędrówki, brała udział w różnych pracach użytecznych na rzecz środowiska obozowania. Do pracy tej włączali się nieraz harcerze wędrujący w dniu postoju na innym obozie. Sztaby akcji na obu obszarach współpracowały z lokalnymi władzami, instytucjami i przedsiębiorstwami. Natomiast w zakresie wędrówki współpracowały bardzo owocnie z przychylnie nastawionym Polskim Towarzystwem Turystyczno-Krajoznawczym (PTTK), w którym po 1950 roku wielu instruktorów harcerstwa znalazło azyl i możliwość dalszego oddziaływania wychowawczego na młodzież.

HARCERSKA AKCJA LETNIA "ZAMONIT"

    Idealnym prawie terenem, odpowiadającym założeniom, wymienionym we wstępie, wydawała się twórcom akcji Jura Krakowsko-Częstochowska, która w tamtych latach (koniec lat pięćdziesiątych) była mało spopularyzowana, a tym samym nie zagospodarowana turystycznie i nie zaludniona rekreacyjnie. Nazwa akcji powstała z połączenia słów: zamek, których wiele ruin pozostało na tzw. Szlaku Orlich Gniazd, i amonit, znajdowany często przez harcerzy w wapiennych skałach Jury skamieniały głowonóg o charakterystycznej spiralnej muszli. Utworzony z nich chwytliwy kryptonim szybko zrósł się z bajkową krainą Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej i dziś nieraz jest używany jako synonim Jury. Akcja letnia na obu obszarach województwa katowickiego rozpocząć się miała w roku 1960 - roku wielkiego harcerskiego Zlotu Grunwaldzkiego w 550 rocznicę bitwy. Przeszkody organizacyjne przesunęły jednak start "Zamonitu" na rok 1961. Pierwszym komendantem akcji został jej głowny współtwórca, późniejszy Naczelnik ZHP, hm Jerzy Wojciechowski, a Sztab Akcji rozlokował się na zewnętrznym dziedzińcu słynnego zamku "Ogrodzieniec" w Podzamczu. W lasku obok zamku ulokował się harcerski szpitalik prowadzony przez studencką drużynę harcerską Śląskiej Akademii Medycznej w Rokitnicy. Drużyna przekształciła się później w Akademicki Krąg Instruktorski i poza tradycyjnym szpitalem zamonitowym prowadziła przez 20 lat harcerskie obozy naukowe, w tym ponad 15 lat obozy harcerzy-cukrzyków i z wadami postawy, pod harcerskim i naukowym kierownictwem hm prof. dr hab. nauk med. Krystyny Karczewskiej. Dwukrotne umieszczenie Sztabu "Zamonitu" na zamku "Ogrodzieniec" w latach 1961 i 1963 nie było bezmyślnym niszczeniem zabytków historycznych przez harcerzy. Wręcz odwrotnie - harcerze "Zamonitu" włączyli się bardzo owocnie w prace archeologiczne i konserwatorskie zamku, prowadzone w ciągu kilkunastu lat przez doc. dra hab. Andrzeja Gruszeckiego z Warszawy.
    Oprócz tych prac harcerze zamonitowi na zaniedbanej cywilizacyjnie ziemi jurajskiej wykonali rzeczywiście wiele naprawdę użytecznych i wielkich prac, zdumiewających nieraz zakresem i profesjonalną realizacją, jak np. budowa zbiorników przeciwpożarowych (bardzo ważne z uwagi na brak wody na terenie Jury i przeważające wtedy drewniane budownictwo), budowa dróg, remizy strażackiej czy ośrodka zdrowia. Nie sposób tu przytoczyć wszystkich tych prawdziwych dokonań, jakże odbiegających od sztucznych, bezmyślnych, ale propagandowych "czynów społecznych" czy "partyjnych". Muszę jednak wspomnieć jeszcze o roli harcerzy "Zamonitu" w zagospodarowaniu turystycznym Jury. To harcerze malowali znaki szlaków turystycznych, wytyczyli żółty "Szlak Zamonitu" i wybudowali własne ośrodki obozowe z prawdziwego zdarzenia. Zainteresowanie Jurą poprzez "Zamonit" zaowocowało całym szeregiem zakładowych ośrodków rekreacyjnych budowanych przez przedsiębiorstwa państwowe, w których pracowali rodzice harcerzy lub które były, jak się dzisiaj mówi, sponsorami akcji letniej poszczególnych hufców. Również hufce chorągwi katowickiej ZHP wzbogaciły się o kilkadziesiąt tzw. ośrodków obozowych, z których do dzisiaj kilka posiada dobrze zorganizowane stałe bazy obozowe, jak np. hufiec ZHP Sosnowiec w Centurii i Kobylicy, hufiec ZHP Będzin w Grabowej czy hufiec ZHP Dąbrowa Górnicza w Janowie.
    "Zamonit" rozpoczął się w 1961 roku 6 obozami; w latach największego rozwoju w latach 70-tych i na początku lat 80-tych liczył dwadzieścia kilka obozów harcerskich i w obu turnusach brało udział nawet kilka tysięcy uczestników. Zakończył praktycznie działalność jako zorganizowana akcja letnia kierowana przez Sztab Akcji w 1988 roku.
    Nie ma możliwości w krótkim komunikacie omówić osiągnięć wychowawczych akcji w aspekcie harcerskim, krajoznawczym, rekreacyjnym, obywatelskim, patriotycznym etc. Przytoczę tylko jedną inicjatywę patriotyczno-harcerską, która stała się przez wiele lat tradycją "Zamonitu". W każdą rocznicę tragicznej potyczki harcerzy z batalionu "Parasol" w czasie odskoku po zamachu na Koppego w Krakowie 11 lipca, w turnusie I i w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego 1 sierpnia, harcerze "Zamonitu" przybywali ze swych ośrodków obozowych w formie rajdu gwiaździstego do Udorza, gdzie składali pod pomnikiem kwiaty i przyrzeczenie harcerskie. Wielu nowych instruktorów składało wówczas także zobowiązania instruktorskie, uzupełniając je dodatkowym zobowiązaniem, że w swojej pracy wychowawczej przywiodą tu nowych harcerzy do przyrzeczenia.

HARCERSKA AKCJA LETNIA "KLIMCZOK"

    Dziwnym zrządzeniem losu tę akcję, rozlokowaną na terenie Beskidu Śląskiego i obejmującą swoim zasięgiem w pierwszym roku działania cztery obozy, udało się uruchomić w planowanym 1960 roku. Kryptonim wywalczył piszący te słowa, ponieważ w Komendzie Chorągwi utarła się robocza nazwa "Beskidy". Nazwa ta w żaden sposób nie lokalizowała obszaru obozowego, bo Beskidy na terenie Polski ciągną się od Bramy Morawskiej po Przełęcz Użocką. Nazwa popularnego szczytu Beskidu Śląskiego, a równocześnie nazwisko śląskiego zbójnika, jednoznacznie umiejscowiły teren akcji w świadomości całej prawie harcerskiej Polski. Pierwszym komendantem akcji w 1960 roku był znany dziś w ZHP twórca "HOZNO" (Harcerskie Ogólnopolskie Zawody Na Orientację), hm Jerzy Dymarski. Zasady organizacyjno-programowe były prawie takie same jak w "Zamonicie", oczywiście z uwzględnieniem specyfiki trudnego górskiego terenu. Ucieleśnieniem najbardziej widocznym tych trudności było grasowanie rozzuchwalonego niedźwiedzia w 1967 roku, który rozsmakował się w prowiancie drwali i chudobie górali, w bardzo uczęszczanych turystycznie okolicach Szczyrku i Wisły. Wielkim wysiłkiem Sztabu Akcji udało się bezpiecznie przeprowadzić akcję letnia bez przerwania wędrówki. Trudny teren zainspirował myśl harcerską; powstały nowe typy namiotów i sprzętu obozowego wytwarzanego we własnej wytwórni zwanej "Pawilonem Techniki" w Ośrodku Harcerskim w Chorzowie. Również specyfika terenu miała wpływ na odmienne formy pracy społecznej (bo pamiętać należy, że również ta akcja miała przewodnie hasło: "wędrówka i praca"). Oprócz więc prac jak w "Zamonicie": budowy dróg, czyszczenia lasów i sadzenia szkółek itp., rzeczywiste znaczenie miała zbiórka runa leśnego, prowadzona omal profesjonalnie z przedsiębiorstwem "Las". Także zupełnie nietypową pracą , służącą rzeszom turystów, nie zawsze wytrawnych, było stawianie tzw. "rogaczy" na szczytach górskich z napisem nazwy góry i jej wysokości nad poziomem morza. Te estetycznie wykonane tablice z wypalonym napisem, pod daszkiem z gontów na naturalnym, rozwidlonym pniu (stąd nazwa), informowały przez wiele lat wczasowiczów i niedzielnych turystów, na jakiej górze się znaleźli. Skromny, mały, też wypalony napis-wizytówka "ZHP - Klimczok" niektórym mówił też o Akcji. Ale znacznie lepszą popularyzację harcerskiej inicjatywy wśród turystów górskich umożliwił kierownik schroniska na tytułowej górze akcji, pan Tadeusz Pudło. W holu schroniska znajdowała się oszklona gablota w brzozowych ramach, informująca o bieżących sprawach Akcji "Klimczok". Kierownik nie pozwalał też turystom palić w schronisku papierosów. Uczestnictwo w Akcji "Klimczok" dawało harcerzom możliwość nabycia umiejętności właściwego zachowania się w górach oraz wzbogacało ich intelektualnie przez poznanie zabytków kultury ludowej i osobiste - jej twórców. Sztab akcji zwracał szczególną uwagę organizowanie uczestnikom spotkań z różnorodnymi miejscowymi artystami: od rzeźbiarzy i koronkarek poczynając, a na pisarzach i muzykach kończąc. Uczestniczące w Akcji zgrupowania obozowe brały aktywny udział w corocznym Tygodniu Kultury Beskidzkiej nie tylko jako odbiorcy, ale jako współorganizatorzy. Pierwsza wystawa zdobnictwa obozowego, jakże wspaniale komponująca się z ludową sztuką snycerską, została zorganizowana w Wiśle latem 1964 r. przez katowicki szczep obozujący w Istebnej pod kierunkiem wybitnego malarza polskiego, hm Leszka Piaseckego (batalisty, ucznia Jerzego Kossaka). Stare niepotrzebne stroje i sprzęty gospodarstwa domowego, ofiarowane przez ludność góralską z wdzięczności za udział harcerzy w żniwach, wzbogaciły Harcerskie Muzeum Etnograficzne przy Szkole nr 11 w Katowicach - Brynowie, stworzone ze swoim szczepem przez tegoż instruktora harcerskiego.
    Również stała współpraca i profilaktyczne pokazy na obozach Grupy Beskidzkiej GOPR zapewniały bezpieczeństwo i umiejętności na przyszłość uczestnikom. Specyfiką Akcji była też wszechstronna współpraca z wojskiem, zarówno w zaspokajaniu różnorodnych potrzeb obozowych, jak i w organizacji corocznych manewrów techniczno-obronnych z użyciem prawdziwego sprzętu bojowego. Pomoc wojska szczególnie była znacząca w kilkukrotnych zagrożeniach klimatycznych - powodziach, wichurach (halny) itp.
    Podobnie jak na "Zamonicie", na terenie Akcji "Klimczok", której zakres poszerzył się na tereny Beskidu Małego i Beskidu Żywieckiego, wiele hufców chorągwi katowickiej ZHP wzbogaciło się o dobrze zaopatrzone stałe bazy obozowe, jak np. hufiec ZHP Katowice w Zarzeczu i Jaworzu - Nałężu, hufiec ZHP Rybnik w Wapienicy, hufiec ZHP Wodzisław Śląski w Ustroniu, czy hufiec ZHP Zabrze w Targanicy.
    Zupełnym precedensem w historii harcerstwa stał się fakt, że przez ponad ćwierć wieku czyli przez 1/3 tej historii, nieprzerwanie komendantem wielkiej harcerskiej akcji obozowej był ten sam człowiek, znany specjalista obozownictwa harcerskiego, autor podręczników, hm Andrzej Otrębski, począwszy od roku 1966 do początku lat dziewięćdziesiątych.
    Z kronikarskiego obowiązku należy również podać, że od roku 1975, po wprowadzeniu nowego podziału administracyjnego kraju, teren Akcji "Klimczok" znalazł się całkowicie na terenie województwa bielskiego i akcja stała się wspólną chorągwi katowickiej i bielskiej.

OPERACJA "AZYMUT HUTA KATOWICE"

    Obowiązek historyka harcerskiego nie pozwala mi wyrzucić z historii harcerstwa krytykowanej bardzo, a nawet potępianej po zrywie solidarnościowym w 1980 roku (kiedy to, nota bene, zakończyła się działalność) harcerskiej akcji obozów wędrownych, realizowanej prawie wyłącznie przez kadrę instruktorską chorągwi katowickiej. Akcja ta trwała 5 lat: od roku 1976 włącznie do roku 1980, ale właściwie tylko 3 lata - od 1978 r. W roku 1976 był to w rzeczywistości III Centralny Rajd Harcerski (dotąd organizowany co 3 lata: 1970 CRH "Leninowski" i w 1973 II CHR "Kopernikowski") o kryptonimie "Szlakami Jutra", a w 1977 IV Centralny Rajd Harcerski "Azymut Huta Katowice", którego nazwę przejęła od roku 1978 ogólnopolska programowa centralna akcja letnia dla młodzieży harcerskiej szkół średnich. Obydwa rajdy i akcja miały charakter obozów wędrownych, opartych częściowo czy całkowicie (przeważnie) o obozy obu akcji: "Zamonit" i "Klimczok". Obydwa rajdy skupiły po 5 drużyn z każdej chorągwi, które w rzeczywistości były obozami wędrownymi harcerzy starszych liczącymi do 22 osób. W roku 1976 dziesięć drużyn startowało codziennie przez 25 dni z ośrodka obozowego hufca Będzin w miejscowości Żarki-Letnisko, wędrując przez tydzień przez inne obozy Akcji "Zamonit", gdzie miały bardzo bogaty program, między innymi zadania egzaminacyjne wędrownego kursu młodzieżowych organizatorów turystyki PTTK. Następne 3 dni spędzali w stanicy "Praca" w Antoniowie nie opodal jeziora Pogoria, skąd udawali się do Huty "Katowice" na 5 godzin pracy. Kolejne dwa dni spędzali w Ośrodku Harcerskim w Chorzowie. W roku 1977 rajd miał charakter gwiaździsty na 5 trasach, z których 2 przebiegały przez teren "Zamonitu", a jedna przez teren Akcji "Klimczok". Pozostały czas był zagospodarowany podobnie jak w roku 1976. Ogólnopolska akcja letnia "Azymut Huta Katowice" opierała się na obozach wędrownych poszczególnych chorągwi, które wędrowały przez 10 lub 14 dni po terenach i w oparciu o obozy harcerskie Akcji "Klimczok" lub Akcji "Zamonit", a następnie przebywały przez 5 dni w stanicy "Praca" w Antoniowie, podobnie jak rajdy. Obozy wędrowne kończyły trasę w Ośrodku Harcerskim w Chorzowie, zapoznając się z problemami Śląska i jego harcerstwa.
    Przez 5 lat kilka tysięcy młodzieży harcerskiej przewinęło się przez obozy Operacji "Azymut Huta Katowice" a zwłaszcza Akcji "Klimczok" i Akcji "Zamonit", wędrując bez ciężkiego sprzętu obozu wędrownego po pięknych trasach Beskidów i Jury Krakowsko-Częstochowskiej, poznając piękno tych ziem. Ta młodzież zapoznała się też w sposób bezpośredni z wielką budową przemysłową i problemami przemysłu ciężkiego. Spotkała się też z górnośląską aglomeracją przemysłową i jej społecznością oraz poznała rówieśników w harcerskich mundurach żyjących na tej ziemi. Może należałoby dzisiaj, gdy przeminęły emocje lat osiemdziesiątych, odrzuciwszy wymuszony blichtr propagandowy, przeanalizować spokojnie doświadczenia tych 5 lat i ocenić, czy wysiłek organizacyjny przyniósł młodzieży harcerskiej tylko straty?

UWAGI KOŃCOWE

    Krótkie zasygnalizowanie wielkich przedsięwzięć, które moim zdaniem przyniosły rozwiązanie precedensowe w wędrownictwie harcerskim, nie może wyczerpać problemu. Zwłaszcza, że zarówno Akcja "Zamonit", jak i Akcja "Klimczok" zasłużyły sobie na porządne opracowania monograficzne. Jak dotąd - poza mnóstwem wycinków prasowych i wydawnictw okolicznościowych - istnieje jedna mała książeczka "Zamonit" Roberta Jarockiego z 1967 roku. Kilka prac magisterskich opartych na doświadczeniach obu akcji zajmowało się zagadnieniami wycinkowymi, rozpraszając niestety archiwalia sztabów akcji. Brak kalendariów obu akcji i rejestru ogromu ich dokonań, stwarza bardzo trudne zadania dla historyków harcerskich. Próba wydania monografii "Zamonitu" w 1991 roku na jego 30-lecie, zainicjowana przez jego pierwszego komendanta, mimo wysiłków garstki zapaleńców, spaliła na panewce z powodu braku środków i ... braku zainteresowania władz harcerskich.
    Rekompensatą jest przekonanie, że pokolenia harcerskie wyniosły z "Zamonitu" i "Klimczoka" nie tylko plakietki, odznaki i uprawnienia turystyczne, ale również nawyki spędzania wolnego czasu na wędrówce w kontakcie z przyrodą i umiłowanie piękna polskiej ziemi na przykładzie Jury Krakowsko - Częstochowskiej i Beskidów.

Krzysztof Witkowski

(KOMUNIKAT NA SEMINARIUM HISTORYCZNE "85 LAT HARCERSKIEJ SŁUŻBY")